BLASKI I CIENIE POD ŻAGLAMI – ECHO SANTANDER. MEDAL REJS A MYSZKA, MYSZKA A MEDAL REJS. LATAJĄCE KRZESŁO.

Wydarzenia jakie miały miejsce w dniu medal rejsu w ramach Mistrzostw Świata klas olimpijskich w Santander we wrześniu tego roku, wyświadczają przysługę. Podpowiadają nam temat o dużym znaczeniu dla wiedzy regatowej i dla wychowania, czyli postaw sportowych.
Otóż Piotr Myszka i Przemek Miarczyński znaleźli się w czołówce uczestników do medal-rejsu, tych wielkich regat.
Myszka startował z drugiej pozycji i miał dwa miejsca wyścigowe przewagi nad trzecim, i trochę większą ( siedmiu miejsc) stratę do pierwszego Francuza, Bontempsa, choć stratę możliwą do odrobienia, „jak to w medal rejsie”. ( np. gdy Myszka kończy pierwszy, a Bontemps ósmy lub falstaruje i po sprawie.).
Miarczyński zajmował trzecią pozycję z dużą stratą do złota oraz stratą dwóch miejsc w wyścigu do drugiego Myszki, do srebra.
Patrząc na strategiczną zasadę numer jeden , czyli po pierwsze; to zarówno Miarczyński jak i Myszka nie mogą popełnić OCS-a i to za wszelką cenę. Dopiero potem jest „po drugie”, muszą móc i chcieć po starcie być w czołówce, koło siebie, jak na liście ( Bontemps, Myszka, Miarczyński). Nie ma wątpliwości, że wielce wykonalny to był zamiar.
Oboje są szybcy jak błyskawice. Od lat mają najlepsze narzędzia w rękach, żeby kontrolować przebieg rywalizacji w tym krótkim , medalowym rejsie. Pozostają jednak nerwy. Czy pozwolą na wykończenie planu choćby w 90-ciu procentach??? Wielki test na styku psychiki i fizyki.
Zajrzyjmy więc do środka wydarzeń. Myszka, żeby stracić medal w ogóle, musiałby „przyjechać” sześć miejsc za czwartym dotychczas Goyardem i Byronem. Ciężko w to uwierzyć. Więc coś innego musi się stać, żeby wylecieć poza strefę medalową. DSQ lub OCS. DSQ się dostaje, jak się przegra protest za przewinienie przepisów prawa drogi. To rzadkość. Więc falstart, OCS. W deskach startuje się prawie z miejsca, duża bułka z masłem, żeby się nie pomylić. Ale zdarza się, choć jest to błąd z grupy podstawowej. Taki zawodnik jak Myszka nie może popełnić błędu przy tak „prostym”, w desce manewrze. Deska, nawet olimpijska to nie olimpijski Laser. Jeśli się więc popełnia taki OCS, to nie można liczyć na wiele.
No i wyobraźcie sobie, że Myszka popełnia błąd falstartu i wraca pod linię wlokąc się na końcu stawki. Tymczasem czwarty Goyard ( FRA ) nie ma falstartu i atakuje w taki sposób w jaki chciał atakować Myszka. Wygrywa nawet ten medal rejs ( choć pierwszy na mecie był Grek Byron, ale z OCS-em) i czekają na Myszkę na mecie, który będzie? Ostatni. Ale, ale. Okazuje się, że trzech deskarzy się nie wróciło z falstartu i dostali OCS. Myszka więc oficjalnie kończy siódmy. Plus 2 punkty DPI ( kara za złamanie regulaminu dot. medal rejsu), ale dopiero po dyskwalifikacji tych trzech, a nie swojej poprawności żeglowania, powstaje teoria Myszki, którą opisuję dalej.
Miarczyński kończy trzeci, bez cofania się po ew. falstarcie. Jak mówiłem, miał narzędzia, żeby kontrolować czołówkę na lewo i prawo wykonał plan idealnie. W 100 procentach. Tak jak miał to zrobić Myszka, mający te same narzędzia w rękach co Pont. Walczący o medale, ci co byli na czele listy przed medal rejsem, byli z przodu, także w medal rejsie, tylko nie Myszka . Tylko Myszka z listy kandydatów na medal popełnił błąd falstartu. Błąd z grupy szkolnej, podstawowej. Poziom „A”. Kolega z teamu Myszki , Pont, też miał 2 punkty za DPI. Ale wykonał optymalnie swój medal rejs jak przystało na mistrza.
Grecki deskarz, Byron Kokkalanis , który miał podobną sytuację jak Francuz Goyard, nie mieli by dużych szans na medal, gdyby Myszka normalnie żeglował, czyli bez falstartu, jak Pont. I to jest pewne.
Możemy w końcu przyznać wyjątkowo, że falstart może się zdażyć, ale nie można jego poważnych skutków zamieniać na szukanie przyczyn głównie poza sobą. Falstart minimalny jest wciąż falstartem.
Gdzie więc szukać błędu?
Najlepiej wśród najgrubszych błędów.
Podsumowując ostro ten ostatni dzień, Myszka trzy razy podłożył sobie nogę sam.
1.przegrał srebro z Miarczyńskim,
2.przegrał medal, który miał na wyciągnięcie ręki, nawet brąz ,
3. zajął najgorsze z miejsc poza medalowych i dodatkowo na remisie punktowym.
A dopiero potem znajduje się blady powód jego porażki, związany z otrzymaniem DPI, a otrzymanym w wyniku błędu organizacyjnego ekipy Kowalskiego.
Tak. OCS, to kara nieadekwatnie duża jak na błąd regatowego kunsztu. Ale nikt nie wymyślił jeszcze innego rozwiązania, mniej bolesnego. ( mamy „Z” , „P”, „U”, ale to wciąż mało)
Start a w nim OCS to część startu, to część kunsztu sztuki regatowej umiejącej go uniknąć, a jednocześnie wystartować jak z procy, i rozpocząć właściwy wyścig we właściwym miejscu. Na pewno w Laserze zawsze, a ostatnio też w Finnie, przedtem w Starze w dużych regatach, to umiejętność kluczowego znaczenia. Wymaga przygotowań metodycznych, szczególnie potrzebnych na takich regatach jak w Santander. Deskarze nie mieli zakazu ćwiczeń w Santander, ani do Santander. Tam powinni robić metodyczne testy. I kropka. Można jeszcze długo dyskutować o tym, co Myszka chciał de facto zrobić, jako element strategiczny. Może chał się rzucić na złoty medal, a może nie, ale niech szuka błędów u siebie przede wszystkim.
Nie ma więc drugiego błędu, nie ma drugiej przyczyny, które odpowiadały za porażkę Myszki. Dwa punkty kary DPI , nie stanowiły zagrożenia dla Myszki. Widzielibyśmy to wyraźniej , gdyby Myszka nie popełnił taktycznego błędu. Błądu falstartu. Był to błąd potężny, choć tak niewielki. Takiego samego typu jak dwa błędy startowe Mateusza Kusznierewicza na Igrzyskach w Atenach w 2004 roku. Które kosztowały go co najmniej jeden medal, wyżej oczywiście. ( innym razem może użyję tego przykładu w „jak żeglować szybko”).
Tak potężny w skutkach, że doprowadza do wściekłości wszytkich. ” Gdybym jeszcze raz mógł rozegrać ten wyścig, to bym dokładnie tak zrobił, żeby nie odpaść na starcie” !!!! Tak pomyśli każdy zawodnik po szkodzie..
Ale to nie wszystko.
Czytam i słyszę teraz Myszkę. Co mówi o tym, co się stało? Nic nie mówi na temat swojego falstartu, jako swojego, głównego błędu ! Nawet sam mówi, że „protest nic nikomu nie dał”.
Za to mówi, że oni „wbili mu nóż w plecy” !!!
„Grecki trener, „konfident” wbił mi nóż w plecy……”
Słowo „konfident” jakkolwiek jego znaczenie rozumie Myszka, jest słowem nad wyraz ostrym i obraźliwym. Użycie tego słowa to niegrzeczność, a nawet postawa z marginesu zachowania, szczególnie gdy jest wypowiedziana w publicznych środkach przekazu, jak w Onet. Chcę przypomnieć, że kary DPI posypały się w dość dużej ilości podczas tych mistrzostw i wątpię , czy były one udziałem Holendrów i greckiego trenera. Raczej były efektem prawowitego działania komisji jury, której bezstronność jest cechą perłowego koloru. To może nie znany w Polsce i Tobie Myszka osobiście walor, ale akty z Santaner, o których mówimy, przypominają o jego istnieniu.
Nie dalej jak kilka lat temu pewien Myszka podpisał dokument jako „ przewodniczący komisji zawodników”( nota bene komisji, która nie istniała). Był to paszkwil jaskrawo zmanipulowanych analiz wydarzeń i wyników łatwych do odczytania i zdementowania przez takiego zawodnika jak Myszka. Ów paszkwil miał posłużyć Chamerze do jego szturmu na drodze do przymusowego dorównywania kadry szkoleniowej do jego własnego poziomu, po śmierci Szosta. Kiedy pojawił się ten „papier” to omal nie zemdlałem, po jego przeczytaniu. Nazwisko Myszki tak zadziałało, jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. I to tylko w wyniku kontrastu z pozostałymi nazwiskami złożonych podpisów. Które właśnie nic nie wzbudziły we mnie, żadnego, ale to żadnego szokowego odczucia. Bo były to nazwiska „artystów nontouchable” w żeglarstwie Chamery, nazwiska osób o wyolbrzymionym mniemaniu o sobie, mijających się często z rzeczywistością. Ale nazwisko Myszki mnie rozczarowało .
Opisuję tu regatowe wydarzenia oparte na faktach, których elementy mogą się pojawić na Waszej regatowej drodze.
Opisałem zachowanie w sporcie, które wymaga działania przez nas wszystkich. Napiętnowania i potępiania zachowań nagannych, szczególnie z udziałem znanych zawodników. Po to, aby nie wychowywać więcej sportowców rzucających krzesłem, uderzających żółtą flagą sędziego, uderzających ręką własnego ojczulka w głowę sędziego za coś, itd……..
…………….żeby pseudo,… żeby zepsuci i obrośnięci w piórka działacze, często rozgrywający własnego pokera jako podmioty, nie zmuszali do milczenia zawodników ( ich przedmiotów), aby trzymali język za zębami, bo pożałują. Żeby też ci sami nie mieli śmiałości wewnętrznej do nazywania przestępstwa niewinnym, młodzieńczym żarcikiem ( czy podobnie). Żeby trener był autorytetem, a nie bramkarzem podłej knajpy, gdzie swoich się wpuszcza, a nie swoich się wygania kijem basebolowym.
A to w końcu da ekstraklasowy sposób myślenia w medal rejsie, da więcej nieprzegapionych medali, zwłaszcza na samym szczycie największych regat..
Opisałem też ten aspekt zachowania sportowca, zachowania, które ujawnia sposób myślenia, który dalej rzutuje na jego wiarygodność i skuteczność doskonalenia jako regatowca. Bo nie można żądać od nikogo zachowań, których samemu się nie stosuje. Gdy Myszka wycofa słowa wypowiedziane w wywiadzie dla ONETSport,” będziemy o tym pamiętać”, to będzie znaczyło, że coś zrozumiał i idzie ku lepszemu.
Puki co, wciąż uważajcie na latające krzesła !!!!
Pozdrawiam bardzo serdecznie
Kajetan Glinkiewicz
Czytajcie mnie w dwóch blokach tematycznych
1. Jak żeglować szybko oraz
2. Blaski i cienie pod żaglami.

Dodaj komentarz

Adres elektroniczny nie będzie publicznie widoczny.

*

*