JAK ŻEGLOWAĆ SZYBKO – KSZTAŁT I DUSZA SZYBKIEGO ŻEGLOWANIA c.d.

Ponieważ obiecałem Wam, że jeszcze w tym stuleciu wyjaśnimy, co to znaczy KSZTAŁT i co znaczy DUSZA, przy pracy nad szybkim i skutecznym żeglowaniem, oczywiście nazywanych tak wyłącznie dla potrzeb tych felietoników, to ruszamy.
KSZTAŁT to konstrukcja i „ustawienie” naszej łódki oraz parametry załogi wraz z odpowiednią proporcją, koordynacją i sprawnością, czyli kształtem-obrazem techniki prowadzenia łódki. Wszystko to da się narysować, policzyć i pokazać!
DUSZA zaś to zbiór odpowiednich, wypracowanych możliwości („wklejonych ” w centralny system nerwowy) dla dostosowania konstrukcji sprzętu i czynności załogi, które swoim działaniem wpływają na pożądaną prędkość, w bardzo różnych warunkach nautycznych. To też siła skuteczności kombinacji oddziaływania technicznego w obrębie łódki oraz oddziaływania taktycznego na charakter trasy i decyzje Waszych rywali, aby jak najszybciej minąć linię mety i ukończyć przed nimi.
Określenie „JAK NAJSZYBCIEJ”, jest żywcem wyjęte z definicji przepisów regatowych, co oznacza, że pochodzi z przepisów zarządzających naszą dyscypliną / konkurencją. Nie oznacza, że chodzi o bezwzględną szybkość naszej łódki. To oznacza, że chodzi TYLKO i AŻ o przebycie trasy w konkretnym wyścigu na tyle szybko, żeby pokonać wszystkich przeciwników, żeby nasz czas, w porównaniu do czasu naszych rywali, był krótszy choć o sekundę tylko. I to wystarczy.
Często spotykamy się z określeniem: „byłeś najszybszy w tym wyścigu”. To znaczy, że wszystko razem, Twoje decyzje/czynności wobec rywali, sposoby pokonywania trasy, twoje ustawienie sprzętu, wydajność w prowadzeniu ( balastowanie, sterowanie, obsługiwanie łódki w odniesieniu do różnorodności wiatru i fali ) itd., dały bardzo wysoką ocenę skuteczności, ale oceną, gdzie w tle jest taka, a taka grupa, względem której byliście skuteczni. Grupa rywalizacji klubowej, wojewódzkiej, ogólnopolskiej, europejskiej, światowej. Ale ponad wszystko, tej z najwyższej półki trudności, czyli w konkurencjach olimpijskich ; Igrzysk Olimpijskich/ Mistrzostw Świata i w europejskim przypadku, Mistrzostw Europy. I to wszystko oczywiście OPEN.
Jeszcze na chwilę zatrzymam się przy rodzinie klas olimpijskich. Już tłumaczę dlaczego.
Mianowicie, trudność i objętość, zakres i głębia wiedzy i zjawisk niezbędnych do wygrania głównych regat w poszczególnych klasach olimpijskich, jest mocno zróżnicowana. Z całą pewnością możemy te konkurencje (10) podzielić na deski i łódki oraz kobiety i mężczyźni. Ale przede wszystkim musimy mówić…… o deskach i łódkach. Te dwie grupy tworzą największą różnicę począwszy od przepisów wyznaczających zasady napędu. ( patrz Przepisy Regatowe Żeglarstwa). W pierwszej grupie napęd jest praktycznie zawsze wspomagany dynamiczną, dodatkową pracą mięśni i taki może być wg. przepisów. Natomiast napęd w konkurencjach łódkowych, nie jest wspomagany dodatkową dynamiką mięśni ( małe wyjątki są w klasie Finn i 470), bo nie może taki być wg. przepisów. Te dwie grupy konkurencji znalazły się w tym samym związku sportowym ( ISAF), choć różni je prawie przepaść. To tak jakbyśmy porównali szachy i „szachy siłowe”. Hipotetycznie tylko. Te drugie szachy miały by możliwość wpływania na wynik poprzez odpychanie łokciami, zatrzymywanie i walkę na rękę, po to, żeby mieć potem szansę na kolejny, dodatkowy ruch. Wspólne są pionki, szachownica, sędziowie i kształt ruchów pionków. Koń jak koń, goniec jak goniec, król jak król, itd.
Musimy to wiedzieć, żeby nie osłabiać swojej motywacji przy wyborze dla siebie klas łódkowych. właśnie. Bo wyzwanie jest piękne, choć nie tak nowoczesne. I pocieszę Was, że z łódek pochodzą największe tuzy żeglarksiej rodziny. Wymienię szybko kilka nazwisk multichampionów, którzy mimo, że mieli trudniej, bo całe sportowe życie walczyli w sektorze „szachów”, stali się przez ilość i seryjny charakter swoich triumfów, LEGENDAMI.
Ben Ainslie, Robert Sheidt, Walentin Mankin, Paul Elvstrom, Johenn Schumann, Torben Grael, Ion Persi, Shirley Robertson, Fryderik Loof, Rainolds i Bank. Oczywiście lista jest trochę dłuższa, a ci których wymieniłem, mają po kilka, do 5-ciu krążków olimpijskich i innych, głównie koloru złotego. Alessandra Sensini jest na razie jedyną taką multimedalistką w desce.
Szczególnie interesujące jest zdobywanie tych wyników przez naszych multichampionów w kilku klasach i przez wiele cykli olimpijskich. Czegóż to nie musieli wiedzieć więcej od pozostałych konkurentów, żeby przygotować się skutecznie na zwycięstwo seryjne? Tego nie wiemy na pewno. Ale na pewno wiemy, że rozmiar detali regatowych, głównie natury rozwiązań technicznych i działań natury przestrzennej oraz wiedza jak je wdrożyć, są tak duże jak GRZMOT. I ten olbrzymi zbiór detali jest trudny do okiełznania, opanowania, rozwiązania, że nie zastąpi go siła i sprawność mięśni. Trzeba je dostać, znaleść, wydedukować i użyć/ wkleić w KSZTAŁT I DUSZĘ jw. ……. lub odziedziczyć.
Ten ostatni czynnik jest żarcikiem…wróć!! …raczej nie występuje.
Ale liczba kompromisów zjawisk, a także pojedynczych detali w łódkach, z wyraźnym ograniczeniem używania sił siłowych, mięśniowych/dynamicznych jest taka, że w tych przestrzeniach są ciągle rezerwy. Kto więcej więc wie i może, ma szanse na bycie multichampionem.

Jedynym zaś dziedzictwem tej wiedzy możemy być obdarzani przez systemową działalność środowisk. Przez POMOC z zewnątrz. Pomoc Środowisk, które skrupulatnie zbierają wiedzę i dalej ją przekazują, ale dla swoich własnych efektów. Patrz np. Anglosaksoni, Francuzi.
Mam nieodparte wrażenie, że w naszym kochanym kraju jest to wartość trzeciorzędna.
A więc to stulecie nie jest przesadzonym czasem, żeby zdążyć zadbać o „dziedzictwo” wiedzy niezbędnej, żeby skutecznie i szybko żeglować w głównych regatach olimpijskich w łódkach, gdy pozostaje droga li tylko małych akcji, małych inicjatyw i dodatkowo dzikich jak ten felietonik.I opartych na li tylko pocie zawodników i ich rodzicach.
Może powinni się przyłączyć inni, to może zdążymy wcześniej ułożyć te puzle. Może „na przymiar” ( z poznańskiego,… zamiast „na przykład”) w dyscyplinie desek. Może przyłączy się ktoś z desek i wrzuci na papier (sail.pl) jakieś znane sobie prawdy o sporcie deskowym -żaglowym. Toć to ważna odmiana żeglarstwa. Przez doszkalanie właśnie na deskach z żaglem, grupa amerykańskich Finnistów w latach 80-tych, dokonała wielkiego postępu w skuteczności żeglowania na fordewindzie! ( ANDY mógłby tu coś powiedzieć więcej. Pozdrawiam ANDY !).
No, ale w tym temacie w polskim klubie głównym jest „kiszka”. Jak by powiedzieć językiem górolskim, to propoganda pochłonio prowie wsystkie dutki. Nie storcy na zokłod ekspercki, a nowet nie trza, bo jus momy. A jest w nim dwóch ceprów, a moze wincej, któzy ucom odbijonia i dobijonia do pomosta, ale nie chcom pedzieć po co.
Jak chcecie jechać sypko, to wkłodejcie rękawicki,…. mówiom tes,… bo w 99 %-toch wypodków mistrzowie uzywoli rękawicek.
Tym rygionolnym akcyntem pozdrowiom Wos gorunco.
Kajetan Glinkiewicz
CDN, bo będziemy w „Jak żeglować szybko”, wypełniać dalej „zbiór wielki jak GRZMOT”, żeby zdążyć w tym stuleciu, a klubowi głównemu nie przeszkadzajmy.
Czytajcie mnie w dwóch blokach tematycznym:
1.Jak żeglować szybko oraz
2.Blaski i cienie pod żaglami

Dodaj komentarz

Adres elektroniczny nie będzie publicznie widoczny.

*

*