BLASKI I CIENIE POD ŻAGLAMI – SŁAWOMIR NITRAS – MINISTER SPORTU

Igrzyska w Paryżu 2024 zakończyły się dla całego sportu, wg sportowych władz naczelnych, polityków i większości obywateli RP, porażką.

To nie jest ocena moja, bowiem ja zajmuję się szkoleniem, wyszkalaniem w szerokim pojęciu ujmując,  ale nie całego sportu.

I nie jestem komentatorem od wymądrzania się na temat wszystkich dyscyplin sportowych. Żeby coś nazwać porażką, to najpierw trzeba wiedzieć i  potrafić zaprojektować, realizować budowlę wypluwającą wyniki jakie się do realizacji przyjmuje.

Tu trzeba się znać, jak „dr. House” na medycynie. Ja natomiast mogę mówić o żeglarstwie regatowym.

Bo gdybym mówił o innych dyscyplinach i ich wynikach, to byłbym niewiarygodny.   Wg. niektórych śmieszny i słusznie.

Tak zwane żeglarstwo, składa się z wielu części ( umownie mówiąc). Każda część jest inna. Np. żeglarstwo morskie, to kilowe, żeglarstwo rekreacyjne, to mazurskie, żeglarstwo lodowe, nieolimpijskie,  więc niszowe, żeglarstwo procesu nadawania uprawnień, dziś business w uczeniu na stopnie,  żeglarstwo malutko akwenowe, „żeglarstwo czarterowe”…….. i wiele innych form pod jednym szyldem, a na końcu żeglarstwo olimpijskie, gdzie  o wyniki raz na cztery lata martwi się Minister Nitras.  Tak zestrukturyzowane,  nomen omen żeglarstwo, w jednym związku umieszczone, musi siłą rzeczy być „koglem moglem”. Jeżeli zarządza bardziej jedna formacja, to jest inaczej, niż  jak zarządza inna formacja. Od kategorii ludzi w tym PZŻ zależy rodzaj walorów, które decydują o wszystkim,  wg własnych arsenałów, zasobów. I władzę obejmują wszyscy bez jakichkolwiek zasad proporcjonalności.

Jeszcze raz, kapitan żeglugi wielkiej, zapewne autorytet, może dokładnie być rzeczowym,  gdy mówi   o płynięciu przez duże morze np. do Szwecji, a śmiesznym, gdy   zabiera głos w sprawie szkolenia doolimpijskiego.     Rozumiecie, z takiej struktury zarządzania na pewno nie wyciągniemy maksa, a jedynie średniość.  Czyli tylko przez kasę jaką hojne państwo sypie do PZŻ  i obywatele coraz zamożniejsi,  a nie ich mądrość .  Czyli zero  ( bo forsa z budżetu tylko część potrafi załatwić, jak np. te ostatnie wyniki).

Możemy nawet dostać od Państwa jeszcze większe pieniądze, to nic nie da, nie zbudują nam systemu wygrywania. Ciągle będą  gadać i wierzyć ,  że to „co osiem lat”, że „bo pierwszy raz na Igrzyskach” i jeszcze więcej nie merytorycznych bajek z dziedziny metafizyki.  Np. możemy enigmatycznie powiedzieć lub usłyszeć takie oto słowa jako cytat z obrońców tego zgniłego systemu: …..„ten Puchar Ameryki , dzisiaj, jest taki,  że te bolidy płyną tylko wiatrem pozornym…..” Taki jest w pigułce poziom działania na szczeblu rządzenia. I już wszyscy bledną i są zauroczeni, że w tak oświeconym towarzystwie przebywają. Nie mam siły na kolejne przykłady.

Mądrzy ludzie wiedzą. Wiedzą,  że zawodnicy, nawet najlepsi, nawet z konkurencji najtrudniejszych, nie posiadają umiejętności szkoleniowych.  Na pewno jest tak w żeglarstwie regatowym, olimpijskim. Czyli tych układających szkolenie. I to w systemie   „od góry”, nie „od dołu”. W wersji od góry, mam na myśli na początku praktyki trenerskiej, a od góry to pod wpływem wielkiego doświadczenia popartego znacznymi dokonaniami). Ale ich umiejętności dość skutecznego realizowania  własnych wyścigów regatowych, nie są przecież  przeszkodą, są  zaletą,  ale pod warunkiem uzupełnienia,  nabrania takich umiejętności w procesie specjalistycznego szkolenia, aż  będą dostatecznie dobre. I też nie ma pewności, że będą dobre i celne,  te szkoleniowo/strategiczne decyzje. Trzeba je gdzieś zweryfikować. To specjalistyczne szkolenie to nie jest edukowanie w jakimś sportowym  uniwersytecie. Takich w Polsce nie ma. A jeśli ktoś uważa,  że są, to  ok, ale są niepełne, niewystarczające, bo ogólne, czy obsadzone niekompetentnymi, pseudo fachowcami. No bo, żeby opanować ten arsenał najważniejszej wiedzy ze strategii szkolenia,  metodyki, dydaktyki, technologii szybkości, i to ze szczytu istniejącej wiedzy, to trzeba prowadzić własne starania o tą wiedzę. Bądź ją trzeba odziedziczyć, czy zebrać w ramach szczęśliwej asystentury…. albo być geniuszem, ale, ale najpierw przez lata trzeba to udowadniać.

Trenerów zaczynających   w PZŻ „ od góry” , czyli jak interpretacja powyżej, dziś nie ma. ( i przez ostatnich już 10 lat nie ma.) Ani jednego . „ Dzięki” polityce nieistnienia wartości szkoleniowych z najwyższej półki.
Więc, żeby nie narzekać na brak wyników, to trzeba posiadać „inżynierów”  z umiejętnościami, żeby zaczynać  „od góry”, a nie ciągle „od dołu”. Gdy tak nie jest, to nie można się dziwić, że nie było wyników i nie będzie.

Pan Minister  Sławomir  Nitras  może wielu z tych zasad nie znać. Być może czerpie wiedzę z wąskiego kręgu doradców,  zbyt wąskiego.

Pan Minister Nitras się mocno poirytował z powodu najsłabszych wyników polskiego sportu od lat, w Igrzyskach. Jako Minister Sportu, całkiem nowy, chciałby się lepiej zaprezentować, jest tylko politykiem.

Ale mógłby się choć lepiej postarać. Czyli dokonać merytorycznej  oceny, co jest bardzo trudną pracą dla tak szerokiego spektrum dyscyplin sportowych i problemu z jakim się mierzy.                         Nie powinien się skupiać medialnie, przede wszystkim, na prezesie PKOL.   Po co?  Przecież to nie w PKOL -u są przyczyny słabości sportu.

One są w różnych miejscach, te przyczyny, a PKOL jest na końcu winnych. W różnych dyscyplinach różne są przyczyny, dlatego jest to trudne dla MS. Wolą dawać pieniądze, chwalić się tym, niż reformować.     Za daleko to zabrnęło.

Ale jeżeli  będzie rozmawiał jedynie z prezesami, np. z Chamerą o żeglarstwie, bo pomaga mu krytykować  pana Piesiewicza, to doprowadzi do fałszywego obrazu, a ten do destrukcyjnych decyzji. Jeżeli !?

Ale jedna z ostatnich decyzji Ministra jawi się jako bardzo interesująca puenta oceny Związków.

Bardzo negatywna ocena!!! Jej rezultatem jest 100 milionów. Wraz ze środkowym palcem w stronę Związków, w tym w stronę Chamery, oczywiście .

Przekazanie 100 milionów  Klubom polskim, a zabranie Związkom!!    To jest potężnym policzkiem dla Związków w tym dla PZŻ  ! Przekazanie  100 milionów klubom jest symbolem.            Jest wyraźnym aktem na brak zaufania do Związków, ich profesjonalności, uczciwości, umiejętności, o których piszę wyżej.    Niewydajności zaprojektowanej przez zarozumiałych  naczelników, w tym na pewno w PZŻ. …….bym widział w tym ruchu początek koniecznych zmian w prowadzeniu polskiego sportu. Systemu nie bazującemu na Związkach, jako naczelnych klubach RP.                               Bo tam jest politykierstwo, kolesiostwo, niski poziom wiedzy, przechwalarstwo, i wyciągalstwo środkowego palca w stronę klubów, krytyków stanu administrowania zaplecza, a też czołowych reprezentantów, w formie łamiącej zasady szkolenia  poziomu wyraźnie mistrzowskiego, a nie masowego, propagandowego.

Przejadanie pieniędzy, wydawanie na propagandę sukcesu, pod szyldem marketingu. Na razie już.

Panie Ministrze Nitras. Na pewno mam papiery, żeby się dłużej zatrzymać przy tym co wyprawia PZŻ.    Ktoś mi nawet powiedział, że jest gorzej jak w PiSie!

Tego co jest w tym o co Panu chodzi, czyli obsługiwaniu młodzieży polskiej, żeby było tyle wyników olimpijskich co mamy i to  razy 3.

Tak, bo o 3 razy,  przez 24 lata rządów Chamery obniżyły się  nasze możliwości. Szczegóły uzasadnienia nie mieszczą się w tym  „czasie antenowym” i w obecnych siłach autora tego artykułu.

Ale są  widoczne, prawdziwe, namacalne objawy i symptomy pomniejszania, zamiast powiększania możliwości dużej ilości  młodzieży zaangażowanej w tym sporcie, w żeglarstwie olimpijskim.       To co jest od 20-30 ostatnich lat, to już jest na pewno anachronizm. Rozbój w biały dzień,  zabetonowanie jakichkolwiek możliwości zmian zasad budowania rzeczywistego ośrodka realnego rozwoju.

Odkażenia chorób toczących się w systemie anarchicznym, a głęboko istniejącym w Naszym Związku. Choć parę znamienitych osób próbowało i napotkali duży  opór.                                                             Ci co rządzę dotychczas, ci co chcą rządzić dalej i w przyszłości długo, skorumpowali uczciwość, głos środowiska nie tylko na forum Związku, ale też na forum Ministerstwa Sportu !                         To Ministerstwo Sportu nic nie wie !

Żeglarstwo olimpijskie i doolimpiskie jest tylko jednym  i to nie najważniejszym członem Związku żeglarskiego, jak opisałem już wyżej. Tak rozumiany związek żeglarstwa i żeglarstwa olimpijskiego jest głównym złem. Nawet Biathlon jest osobny do narciarstwa biegowego, z grubsza wygląda.

Struktury wyborcze, Statut nie są dopasowane do nich. Ba. Od początku czasów powojennych było systematycznie przekształcane w strukturę upolitycznioną, gdzie główną rolę odgrywali wszyscy, tylko nie „czystej krwi regatowcy”. Ci regatowcy był i są  ignorowani, nie pierwszoplanowi,   bo Związek układali żeglarze morscy, tzw szkoleniowcy, delegaci okręgów itp, tylko nie regatowcy w swoim gronie, a często cwaniacy o niskim, regatowym IQ.

Nic nie pomogła Ustawa o Sporcie.

Nowi cwaniacy mieli nowe sposoby na siebie. Dlatego nie ma jakości i stabilności progresowej,  wymaganej w startach olimpijskich, jest przypadek.

Struktura wyborcza, nie tylko anachroniczna i nastawiona na nie dopuszczenie do zmian wobec członków zasiedziałych przez dziesięciolecia, niechcących oddać władzy, trzymającej się kurczowo, słabiutkich merytorycznie, a silnych, sprytnych w spekulacjach, agitacjach wyborczych, pokątnych,  w zaciszach „gabinetów”.

Reklamowanie Związku jako najlepszy . To dość stały środek propagandowy, bo żeglarstwo organizuje międzynarodowe imprezy itd. Kpina !

Żadne imprezy nie zwiększyły możliwości wyników olimpijskich….a raczej nagarniały kasę do prywatnych kieszeni.

Dobieranie ludzi do szkolenia i pozycji koordynacyjnych poprzez pseudo konkursy. Wszyscy to wiedzą tylko nie ministerstwo.

Kompletne pomylenie pojęć z zakresu wyszkalania zawodników do poziomu mistrzowskiego, brak w tym temacie wiedzy podstawowej specjalistycznej podlegającej żeglarstwu regatowemu. (bo nie przecież turystyczno- rekreacyjnemu, a tak to wygląda i jest). Rządzący tym Związkiem, jestem tego pewny, ma to gdzieś.

I w ogóle nie liczy na żadne rezultaty. Zachowuje pozory.  Naczelnik  Związku( 24 lata),  spalił wszystkie mosty,  żeby poziom szkolenia, co głownie widać w klasach jednoosobowych, przybliżyć do poziomu lat 90-tych i jeszcze kolejnych kilku lat.

Wszystkie „ruchy” prezesa PZŻ są czytelne i ludzie zorientowani nie powinni się dziwić tym ruchom. Nie chce odejść.

Słaby merytorycznie prezes ma władzę od 24 lat. Zaczął od wyboru na trenera głównego bez żadnych kwalifikacji na to stanowisko. Przez lata kompromitował się przy każdej sprawie.                          On to wie dobrze. Holc go wybrał bo jak się wyraził, chciał żeby w biurze ktoś rozumiał coś po angielsku.       Ale nie było chętnych w tym czasie, żeby go zmienić, a też stwarzano w PZŻ warunki progowe, było coraz więcej pieniędzy,  wielu pracowało jako trenerzy grup, kadr, a on się utrzymał.  I nabierał umiejętności na temat sposobów utrzymania się na pozycji sportowej władzy w PZŻ. Być może to do tego momentu nie jest jego wina ( ja wiem, że nie do końca).

A potem już  Chamera był czujny. Przebiegły, stosował coraz silniejsze chwyty, żeby nie odejść. Sięgał do dna nieuczciwości. Wszystko podporządkowując swojej karierze w PZŻ. Dlatego w tym dużym narodzie wyniki siadały wyraźnie. Zamiast rosnąć. A obecne ruchy Chamery to już szczyt bezczelności.

Na 8 lat wybrał niedoświadczonego Myszkę przez pseudo konkurs na menagera ds. przygotowań olimpijskich, z całą listą wymagań, których pan Myszka nie spełnia. I nagle nie tylko menagerem zostaje, ale też trenerem!

Pan Myszka może być zorientowany jedynie w deskach itp. samo zorientowanie nie wystarczy.  A już w ogóle nie w reszcie konkurencji, grup wiekowych. Bo nie ma o nich pojęcia. I to nie jest czymś obraźliwym dla samego Myszki. To jest fakt z jego historii jako zawodnika, klasy w jakiej się specjalizował, wykształcenia szkoleniowego, nie ogólnego tylko wysoce specjalistycznego.  A przede wszystkim braku namacalnych znamion , dowodów  na temat cech które zawierały warunki „konkursu”.  Do tego jest tak, że  doświadczenia z „desek” to nie to samo co z  góry wynika z wyników jakie  w ostatnich 30 latach deski miały, to dopiero daje obraz pełniejszy jak spojrzycie na degradację wynikową w Laserach. A metodycznie szkoleniowcy z łódek są lepsi  od tych z desek. Nie ma śmiechu. Trochę więcej logiki trzeba użyć i być uczciwym.

Czyli  lepiej nie będzie, bo już został przez wysokiego komisarza wybrany! Za chwile zobaczycie dowody jego niskiego poziomu. Albo będzie lawirował, albo odsuwał problematykę merytoryczną, rzeczową, albo będzie głupio odważny, ale dając porady nie realne. W Laserze na pewno potrzeba więcej lat niż 8, żeby to co Chamera zniszczył odbudować i rozwinąć. Więc Myszka razem z Chamerą nawet nie dotkną Lasera, największej klasy w Polsce, ale też najtrudniejszej. Nie dotkną, bo nie mają pojęcia, bo też wiedzą, że wystarczy jeden przypadkowy medal w  niszowej klasie,

żeby ogłosili triumf !

Tak, że to jest przekręt niebywały. To jest ustawianie Związku pod siebie, to jest nadużycie władzy. Dodatkowo Chamera, dokonał tego pseudo „wyboru” tak wcześnie, przed zmianą władzy, że to już jest ewidentne nadużycie ! Nie brakuje zdziwienia obserwatorów. To kolejna destrukcyjna decyzja Chamery.  Czy ja to mówię tylko? Nie!

Dlaczego Chamera swoim działaniem doprowadza do ciągłego obniżania wydajności treningowej-wynikowej? Jest jeden główny, podstawowy powód. Boi się.

Czyli strach. Ludzie których zatrudnia to ludzie, których się nie boi, to oni się go boją. To nie jest śmieszne. Teraz bym musiał każdy przypadek omówić, żeby Wam,  też Szanownemu  Panu Ministrowi Sportu otworzyć oczy.

Każdy obecnie zatrudniony waży słowa, nie zaczyna od jakiejkolwiek pomysłów, które by uraziły ich uzurpatora. To nie jest śmieszne. On to wie, jego akolici to wiedzą. Ba, członkowie Sądu Związkowego to wiedzą, i Zarządu, i wszystkiego co z PZŻ – tem jest związane. Ten człowiek ocenia, czy przedstawienie  naprawczego pomysłu będzie go wynosiło do góry, czy objawi jego indolencję z okresu poprzedniego. Więc pozbył się sukcesywnie wszystkich znających się na efektywności regatowej i zaczął wg własnego widzenia, bezpiecznego dla niego, zatrudniać ludzi młodych,  niedoświadczonych, wystraszonych, żeby pryncypał miał pole manewru.

Przykład pierwszy z brzegu. Jeden z trenerów, odmówił krytyki na piśmie pewnych działań kompromitujących Chamerę sprzed 15 już lat, argumentując to tym , „że ma rodzinę”.  I jest nadal w PZŻ i ostatnie 8 już lat nie zaznaczył się aktywną działalnością,  a raczej marnowaniem potencjałów znajdujących się na rynku regatowym w Polsce, choć było to jego głównym obowiązkiem.  Innym razem kolejni doświadczyli działań Chamery o charakterze dywersyjnym. To nie jest śmieszne.

Po to żeby podkładać im nogi, bo merytorycznych argumentów nie było. Potrzeba kilka tomów opisów działań Chamery w trakcie jego 24 lat sypania piachu w szprychy. Obecne zatrudnienie Myszki i Bronickiej to pokazywanie środkowego palca w stronę tych wszystkich, którzy, czy z zewnątrz PZŻ, czy z wewnątrz PZŻ, widzą tą ściemę Chamery, ale nic nie mogą jednoznacznie ukrócić. Bronicka, zatrudniona przez  Chamerę już pokazuje charakterek. Wypisz wymaluj to cała negatywna przeszłość tego pseudo sportowca ujawniła się gdy ta już napisała  do świata jaką to była aktywną żeglarką, kim była prywatnie, ile lat żeglowała, jaką ma teraz rocznice. Z pozycji PZŻ, mając za plecami Chamerę, chce żeby tak właśnie ją postrzegali. Wydawać by się mogło, że wszystko, w pigułce napisała. Tylko zataiła wszystkie negatywne, kompromitujące ją epizody, a te  w moich inie tylko, oczach ją dyskwalifikują na zawsze z działań publicznych, tym bardziej w żeglarstwie regatowym. Bronicka chwali się organizowaniem Gali 100 lecia od powstania PZŻ ! Jest zbyt dużo zasłużonych dla żeglarstwa regatowego osób, którzy byli nieobecni na gali, co pokazuje dezaprobatę dla obecnie rządzących, z Chamerą na czele. Jest zbyt dużo niezrobionych czynów o charakterze depolaryzacji środowiska regatowego przede wszystkim, żeby tak wysoko podnosić głowę.

Przez taką Bronicką, przede wszystkim,  o Chamerze nie wspominając, świat PZŻ-tu będzie potęgował politykę propagandy sukcesu. Żeby zewnętrzni obserwatorzy mogli na chwilę podumać, a Cham era, żeby dostał więcej czasu. Niby mistrz.

Tak jak w 2004 roku w Hyeres, w trakcie ostatnich eliminacji krajowych do Igrzysk w Atenach, Bronicka wychodziła z  pokoju jury z uśmiechem zwycięzcy, że można wygrać jednak eliminacje do Igrzysk, mimo zajmowania bardzo odległych miejsc w regatach eliminacyjnych, a przede wszystkim przez łamanie zasad fair play i przepisów regatowych.

Gdzie mimo postawienia Bronickiej votum separatum przez środowisko i władze klasy Europa , Holc wysłał ją na Igrzyska, łamiąc wszelkie zasady przyzwoitości i uczciwości. Ten sam Holc, który udzielił nie przypadkowego wywiadu, właśnie Bronickiej , który przy użyciu „detergentu”, miał wybielić jego i jego karierę, był swoistego rodzaju podziękowaniem. „ 27:1”. Przecież symbolicznym podziękowaniem były te wyróżnienia dla Holca ( przede wszystkim, że wybrał Chamerę w konkursie na trenera głównego, a nie innego, doświadczonego) i też dla Heflicha, który był komentatorem… zbyt często myląc pojęcia z taktyki, czy fizyki żeglowania, tu się wkradł pewien błąd, bo Heflich był gościem, który brał pieniądze za tą pracę komentatora a nie propagatora jakiegoś żeglarstwa  …..i przede wszystkim w ogóle nie oceniał krytycznie, analitycznie efektywności ostatnich 24 lat. Za to został przez Chamerę nagrodzony.

„ Dajcie mi człowieka, to ja już mu przypisze wady lub zalety”.

Ale Chamera ma już tylko do dyspozycji takich ludzi. Nie groźnych dla niego, których się mniej boi, bo pewności nie może mieć, ma dużo na sumieniu. Tych, których się „mniej” bał już próbował usunąć znów teraz, jeden sam odszedł, reszta jest na liście, będzie na nich spozierał. Poprzestawiał ich po kątach,  blady strach po biurze, bardziej przychylnych przesunął na bezpieczną pozycję. Wszystkich, którzy się dla niego nie sprawdzili nie może wyrzucić, bo jego nikczemność stała by się zbyt widoczna. I to też sprawia problem w wydajności i skuteczności. Po prostu jest burdel. Taki biedny, wystraszony Chamera, już nie ma za dużo narzędzi to trzymania władzy i dawania pozorów, że wszytko jest transparentne i uczciwe, a on sam reprezentuje najgenialniejsze wartości.

Ma tą „pseudo karierę” zagraniczną, robioną za państwowe pieniądze.  Na swój użytek, a nie Nasz, polski. Musi się trzymać jakiejkolwiek pozycji w PZŻ. I oszukiwać Nas i Was dalej,  żeby  mógł grać tym na rynku wewnętrznym.

I będzie to rozwalał dalej. I lody będą się kręcić.

Obudźcie się.

Dajcie Dyzmie jakąś inną pracę, na jakiejś placówce i dekret o nietykalności rodem ze wschodniej kultury.

Chamera, odejdź !

Trener Kajetan Glinkiewicz

Czytajcie mnie na :

  1. Blaski i cienie pod żaglami i
  2. Jak żeglować szybko

Dodaj komentarz

Adres elektroniczny nie będzie publicznie widoczny.

*

*