BLASKI I CIENIE POD ŻAGLAMI. „SZALEŃSTWEM JEST ROBIĆ WCIĄŻ TO SAMO I OCZEKIWAĆ INNYCH REZULTATÓW” (Albert Einstein)
Nie ma winy Chamery, że jest jak jest.
Nie ma też winy Kaczmarka, że jest jak jest.
Wszyscy widzimy jak jest w Rio z polskimi wynikami w klasach, które tam pojechały. Więc staram się bardzo pomóc obronić ten rezultat niemocy.
Zrobili wszystko co w ich mocy, własnej mocy ( sztab i vip-y), ale także wobec istniejącej wiedzy olimpijskiej jaką mają. Zbadali akwen, naradzili się przed wyjazdem kogo nie wysyłać ( tych którzy nie mieli szansy na medal race, czyli Finna i Radiala żeńskiego i 470 i 49 FX kobiet ?).
Nie wysłali też Radiala męskiego ( bowiem ISAF nie „zaaplikował” do Igrzysk naszej, koronnej, żeglarskiej konkurencji ( mimo znajomości), gdzie mielibyśmy na pewno szanse na dwa medale, jak napisał PZŻ w lutym tego roku). SZKODA!
Więc to da się obronić najłatwiej, ale…
Czyli razem mogliśmy mieć 5 medali, gdyby oprócz tych dwóch dodać 3, które obiecał Chamera kilka lat temu.
Ktoś zawiódł? Będziemy to tak badać, żeby nic nie zbadać, bo zawistny nie śpi. Będziemy budować siłę chłopców z PZŻ na podstawie obietnic. Spokojnie. Nie na podstawie wyników. Wyniki są rzeczą wtórną w tym roku.
Na razie więc bierzcie za rączki narzeczone i wracajcie panowie do kraju, Waszego ukochanego miejsca. Miejsca, gdzie nikt Wam nie zrobi krzywdy, macie odpowiedni parasol ( z siatko-betonu ). Odpierajcie wszystkie ataki, że nie mamy wyników. Że deski zawiodły, że nie mamy w ogóle klas jednoosobowych na olimpijskim poziomie ( i młodzieżowym też). Że nie mamy systemu ( czyli sposobu, wiedzy i szacunku do niej) budowania jednoosobowego i załogowego żeglarstwa.
Na marginesie dodam, że nasz 49-er jest, nie efektem systemu, lecz efektem dodatkowym, bo jest klasą drogą. Windsurfing polski natomiast, korzysta z ogólnoświatowego systemu metodycznego, i … i to wystarczy jak widać, na to co widać.
Że po raz kolejny zawiedli deskarze. Byli po prostu zaskoczeni siłą rywali. ( Myszka mówił mi, „ niech oni się martwią jak mnie dogonić”.)
Że zmiana w szkoleniu przedstawiciela klasy Laser, Kacpra Ziemińskiego, trzykrotnego olimpijczyka. Z trzymania się blisko Stepanowicza i Kontidosa we wspólnym sparingu, na trening całkowicie inny, nowy, w gronie własnym, na kilka miesięcy przed Igrzyskami, nie przeobrazi Kacpra w topowego gracza na Akwenach zatoki Rio ? Całkowite zaskoczenie ? Też da się to obronić.
Poszukamy winnych w tych, którzy odeszli na zachód. Nie chcieli pomóc w formowaniu odpowiedniej wyższej „średniej poziomu sztabu operacyjnego” , średniej „autorytatywnej”. Często ten aspekt wysuwa Kowalski. ” Musimy inwestować w trenerów” – mówił niedawno na łamach. Nie Kowal, trzeba zacząć od priorytetów, inwestować w priorytety- autentyczną wiedzę i mądrość i w doświadczenie, jeśli to się robi przez trenerów, to jakich, i co potem? Jakoś do tej pory, oprócz mówienia, nie dokonałeś ruchów rzeczowych w tej materii.
To oni zepsuli zasadę ważniejszego stosunku „treści” niż „formy”. Na „ przerost formy nad treścią”. Na ten koloryt wpływa w Waszym przypadku to czego nie robicie, a jest priorytetowe.
Jedyny, który „walczył” o tą pierwszą relację proporcjonalności , jedynie właściwą, to trener Paweł Kacprowski. Tylko on ma w sobie walory żeglarstwa mikro taktycznego, niezbędnego przy budowaniu zawodników topu olimpijskiego. Wynika to wprost z analizy jego żeglarskiej kariery.
Cała reszta została narażona na niezasłużone krytyki. Od psychologa, poprzez „ lutnika”, meteorologo-wuefisty, a skończywszy na….,,, sam nie wiem, może dyrektoro/prezesie. Jak budować wysoki poziom kunsztu potrzebnego do obsługi edukacji doolimpijskiej, jak wszyscy najlepsi „uciekli”. To stąd fachowiec od wf musi być meteo, prezes dyrektorem, trener desek trenerem łódek, „bliska znajoma”, psychologiem, itd.
A jak widać to nie tędy droga. Już kolejny raz tak samo.
Nawet prezes PZŻ-tu nie wiedział wcześniej.
To nie ich wina. Myśleli, że to wystarczy co mają w głowach, doświadczeniu. Nie zrzucajcie na nich winy, chcieli bardzo, chcieli mieć udział w pomocy i w wyniku, gdyby się pojawił. Teraz może widzą które elementy bardziej, które mniej, grają w Igrzyskach.
Więcej FORMY niż TREŚCI , to proporcja, której „ wyniki” nie trawią. Zwłaszcza zbyt mała TREŚĆ. A że zawodnicy od tych wyników są młodzi, to nie wiedzą, że to jest zagrożenie podstawowe.Jest to sprawa dorosłych. Przed 2004 rokiem było inaczej.
Stąd więc płynie różnica między np. Mistrzostwami Świata, a Igrzyskami.
A powiadacie, Maciej Grabowski? Nie ma tych walorów co Kacprowski? Jasne, że ma. Co najmniej.
Ale spójrzcie w jakim czasie i z jaką zmianą mamy tu do czynienia.
TZW trenerzy emigranci nie reagowali na wezwania Prezesa, trenera głównego – pomóżcie.
Tylko gdzieś z tyłu krytykowali.
Nie ładnie !
Nie można natomiast łatwo wytłumaczyć, według mnie, jednego stwierdzenia. Trenera Głównego, Pawła Kowalskiego, który w wywiadzie z Heflichem, na zarzut, że ekipa jest mniejsza znacznie niż w poprzednich Igrzyskach ( brak Finna, Lasera Radiala kobiecego, 470 męskiej) , wytłumaczył dlaczego.
Otóż poinformował Heflicha mniej więcej tak…” że jakiś czas temu zebrało się grono odpowiedzialne za szkolenie i podjęło decyzję, że na Igrzyska nie wyślą tych, którzy nie rokują szansy walki o medale lub na medal rejs”. Żeby „jakość” była średnio większa.
Ja bym chciał się tą drogą dowiedzieć, które to klasy musiały zostać w kraju z powyższej konstrukcji decyzyjnej.
Wkrótce wspomogę też wysiłkom prezesa Chamery i Moniki Bronickiej, w prezentowaniu Polakom, na stronie sailing.org.pl , jak się realizuje marzenia startu w Igrzyskach Olimpijskich.
Oczywiście, że szeroka analiza efektów i dokonań, zasług oczywiście całego PZŻ-tu i poszczególnych osób, trenerów i działaczy będzie się ukazywać na stronie SAILS.PL na moim blogu, to są potrzebne rzeczy. Zdając sobie sprawę, że Prezes dla sportu może nie mieć dostatecznej ilości czasu dla dokonania dokładnej analizy działań szkoleniowo strategicznych, bo musi myśleć szybko o przyszłości polskiego żeglarstwa olimpijskiego, musi iść do przodu.
Będzie pewnie zajęty głównie i przede wszystkim następnym już etapem rozwoju PŻŻ, etapem czwartym, przyszłością rozwoju szkolenia i własnego. Nadchodzą bowiem groźne czasy.
PS
Jeszcze raz.
Nie ma winy Chamery, że jest jak jest.
Nie ma winy Kaczmarka, że jest jak jest.
Wybierzmy Chamerę na prezesa PZŻ.
Wybierzmy Kaczmarka na sekretarza.
Działacze turystyki żeglarskiej szeroko pojętej. Macie 90% mandatów wyborczych. Wybierzcie ich.. Oni usuną tych, którzy brużdżą, którzy nie rozumieją w czym rzecz, tych którzy są nie w tym sorcie.
Będzie świetnie. Ta wiedza metodyczna i doświadczenie, które nie mogły się przebić do teraz, wreszcie trysną jak młodzieńczy pryszczyk. Reprezentanci większości wyborczej, usuńcie do reszty sportowe resztki z pola PZŻ. To jest nie PZŻ-towski sort.
Tak. Wtedy będziemy mogli uprawiać sport turystyczny, własny, suwerenny. Będziemy mogli wreszcie oficjalnie nazwać PZŻ turystyczny. Będziemy mieć PZŻ jak przed wojną. Z prawdziwymi żeglarzami. Wtedy nikt nie zarzuci Nam, że nie ma sportowych wyników. Bo wyniki będą, ale turystyczne. I kto nam co zrobi. Ministerstwo niech się wącha. Będziemy znów suwerennym, niezależnym związkiem. Opartym na naszych potrzebach.
Pozdrawiam serdecznie
Trener Kajetan Glinkiewicz
Czytajcie mnie w dwóch tematach
1. Jak żeglować szybko oraz
2. Blaski i cienie pod żaglami