BLASKI I CIENIE POD ŻAGLAMI – ZBIGNIEW BRÓDKA, A SPRAWA ŻEGLARSTWA OLIMPIJSKIEGO W POLSCE

Sam temat może wywołać lekki uśmieszek na twarzy.
Ale nie ma to jak wstrząsające porównania obrazujące zjawiska nas otaczające.
Czyli tak zwane PRAWA NATURY. Trzeba je odkrywać i respektować. Metody poglądowe to wysoka półka metodyki.
Otóż na początek przypomnienie niedawnych wydarzeń, które miały miejsce podczas Igrzysk w Soczi. Otóż całkiem niespodziewanie świat i Polskę przeszyła sensacyjna informacja, że Zbigniew Bródka pokonał „niepokonanych” Holendrów na dystansie 1500 metrów, na łyżwach.
Sensacyjność, wg mnie, nie wynikała z tego tylko, że Bródka pokonał Holendrów i zdobył złoto.
Gdzieś głębiej bowiem znajduje się właściwy sens tego, że postanowiłem wtrącić własną analizę tej sytuacji i przenieść ją na grunt naszego żeglarstwa olimpijskiego, (czyli całego łódkowego i deskowego).
Na początku chcę zapewnić Was, że informacje o szczegółach, które użyłem pochodzą od samego Bródki.
Cyt. : „Miałem nowe płozy, ale po biegu na 1000 metrów doszedłem do wniosku, że nie jadą tak jakbym chciał”. ….”trzy, czy cztery razy zmieniałem płozy na nowe, ale wracałem w końcu do starych sprawdzonych, w których mogę przejechać szybciej”…. „gdybym na 1500 metrów włożył te łyżwy z biegu na 1000 metrów to nie byłbym w dziesiątce.” Te ostatnie słowa są sakramentalne dla mnie.
Przypomnę, że Bródka osiągał przed Igrzyskami lepsze wyniki właśnie na 1000 metrów. W Soczi jednak zdobył dopiero 14-te miejsce. ( było to 3 dni wcześniej). To tyle szczegółów, które z jednej strony drażnią takich jak ja, choć powinny cieszyć, bo nasz Bródka zdobył aż dwa medale na jednych Igrzyskach, złoto i brąz. Oczywiście trudno powiedzieć, czy Pan Zbyszek zdobyłby złoto na 1500 metrów, gdyby wcześniej, na 1000 metrów użył tych samych, ”starych” łyżew. Także przecież nie wiemy, czy używając tych „starych” łyżew na 1000 metrów zająłby lepsze miejsce. Polegamy na relacji samego zainteresowanego, a wygląda ona na szczerą.
Po co ten przykład i tyle wywodów?
A no po to, że właśnie dowiedziałem się, że technika (mowa o walorach technicznych sprzętu) w łyżwiarstwie szybkim, ma taki sam wielki wpływ na wynik jak technika (sprzętu i ludzi) w żeglarstwie olimpijskim. A na pewno dotyczy to realiów polskich i to bardzo. A na pewno jest to też przykład na mocny akcent przypadkowości wyników, zwłaszcza, gdy konkurencja jest bardzo duża. Na pewno, jak wyraźnie widać na opisanym przypadku Zbigniewa Bródki, żeby nie plasować się poza pierwszą „dychą” w silnych konkurencjach, nie można negocjować z Matką Naturą.
A za to odpowiada jakość myśli szkoleniowej na poziomie kadry. Trzeba ją mieć na takim poziomie, żeby dopełniała środki, przy których sama, nawet wielka kondycja zawodnika, wielka ilość przetrenowanych dni i przebiegniętych okrążeń, nie jest wstanie dać zwycięstwa. Bowiem różnica między skrajnymi wariantami, metaforycznie ujmując, między „łyżwami nowymi, a starymi” , to różnica między złotym medalem, a miejscem poza 10-tką.
A czy żeglarstwo olimpijskie ze swoimi problemami da się porównać do łyżwiarstwa szybkiego z przykładu Zbigniewa Bródki????
Jasne. Jeszcze bardziej jest czułe. Bo oprócz jakości walorów regatowych sprzętu, mamy znacznie bogatszą technikę żeglowania, niuanse taktyczno-strategiczne, mamy więc więcej miejsc do błędów. Szczęście jednak polega na tym, że w innych krajach też się mylą i żeglarze i ich trenerzy lub nie mają tyle pieniędzy na te sprawy, niż my. Ale czy nie lepiej wyłamać się z tej tendencji????? Tym bardziej, że nie narzekamy na brak gotówki, na brak godzin i dni szkoleniowych. Jesteśmy w wąskiej czołówce krajów świata pod względem dni szkoleniowych. Widać nas Polaków na wodach przybrzeżnych Hiszpanii, Włoch, Francji, Chorwacji bardziej, niż lokalnych żeglarzy. A więc nie siłą, ale głową bardziej zdobywa się top. Po to, żeby nikt nie robił cynicznych filmików typu (polska myśl szkoleniowa, na youtube).
Na koniec kilka przykładów polskich, zaznaczonych największym brakiem tej strategicznej wartości, tej technicznej organizacji i optymalnego dopracowania sprzętu i techniki u zawodników legitymujących się potencjałem na zwycięstwo. A które zawiodły.
Igrzyska w Sydney – Finn i Laser, strategia „niedoboru” niezabrania sztabu szkoleniowego dla zawodnikó, Wogóle-przez zapomnienie).
Igrzyska w Atenach– Finn, pędnik na silny wiatr.
— Laser, strategia wyalienowania niezbędnego sztabu szkoleniowego dla przygotowania zawodnika.( zapomnieli zabrać trenera zawodnika)
Igrzyska w Pekinie –RSX, trym do pompowania pędnikiem, dobór reprezentantów,
— Laser, strategia przygotowań zawodnika( para sztab trenerski)
Igrzyska w Londynie – Star , technika wolnego kursu.
Zawiodły też te środki z półki ”techniki i strategii” w konkurencjach o drugorzędnych szansach. Od Sydney po Londyn. Wszystkie znam osobiście. Tak więc do dzieła.
MOTHER NATURE DOESN’T NEGOTIATE, SHE JUST SETS RULS AND DESCRIBES CONSEQUENCES.
Pozdrawiam wszystkich, aspirujących do wyników Bródki z Soczi na 1500 metrów. A także oponentów bezproduktywnego ględzenia. Bawcie się dobrze.
Kajetan Glinkiewicz
Czytajcie mnie w dwóch blokach tematycznych:
1. Jak żeglować szybko,
2. Blaski i cienie pod żaglami

Dodaj komentarz

Adres elektroniczny nie będzie publicznie widoczny.

*

*