BLASKI I CIENIE POD ŻAGLAMI – NIE MOŻNA ZDOBYĆ KSIĘŻYCA PRZY POMOCY MOTYKI I SIEKIERKI, MOŻNA GO NAJWYŻEJ UKRAŚĆ
NARADA ŚRODOWISKA SPORTOWEGO WTOREK 19 MARCA
ANALIZA REALIZACJI WYZNACZONYCH CELÓW, SPOSOBÓW SZKOLENIA I ADMINISTROWANIA SPORTEM W PZŻ ZA OKRES 2009-2012.
Porównując dwa tożsame momenty, ten po Londynie, z dwoma medalami brązowymi i 7-oma miejscami poza wyznaczonym limitem i ten po Pekinie z wielką porażką wynikową, ale z obiecanymi trzema medalami, trzeba odnieść wrażenie, że nie wyeksponowany wynik medalowy jest dla oceny pracy pionu sportu najważniejszy, lecz przebieg realizacji przez stosowanie środków szkoleniowych, metod pracy w całym okresie cyklu olimpijskiego i średnia wyników we wszystkich konkurencjach.
Dlatego warto poświęcić czas i dokonać analizę działań, gdyż to jej wynik, na tej płaszczyźnie odpowie nam, czy praca odbywała się należycie, czy można powierzyć kolejny raz tej samej ekipie kierowanie sportem przez kolejne lata, powierzyć pokłady polskiej młodzieży, potencjał trenerski, kluby dla budowania drogi progresu szkoleniowego. Tak więc powstało analityczne opracowanie jak niżej.
Dokument z 2008 roku pod nazwą „Koncepcje organizacyjno-szkoleniowe” związane z ofertą konkursową na stanowisko dyrektora sportowego PZŻ, należy uznać za dokument wiążący. (do pobrania na str.PZŻ). Wiążący dla nas, całego środowiska żeglarskiego, nie tylko sportowego. Powstał jako wytyczne dla prawidłowego rozwoju naszej dyscypliny, pod kątem wykorzystania potencjału ludzkiego, czyli dzieci i młodzieży, szkoleniowców, kluby i ich ambicje i wysiłki, należytego wykorzystania środków finansowych. Autor opracowania, często zwanego w moim tekście dokumentem, otrzymał „koncesję” od naszego przedstawiciela/reprezentanta, od władz wykonawczych PZŻ, właśnie na podstawie swojej koncepcji. Otrzymał koncesję, zwaną kontraktem na działanie przez 4 lata. Przyjął pełną odpowiedzialność za całokształt działań dla spełnienia celów zawartych w preambule swojego projektu, a w dalszej części sposobów mających uwiarygodnić możliwość ich osiągnięcia. Należy zauważyć, że powierzenie autorowi tego projektu było trzecim z kolei, czteroletnim aktem, trzecią szansą dla tej samej osoby na podniesienie poziomu szkoleniowego, polskiego żeglarstwa regatowego. Trzeba wiedzieć też to, że powierzenie przywództwa na kolejny okres tej osobie odbyło się w atmosferze nie rozliczenia pozytywnego jej dyrektora z przyjętych zobowiązań, za poprzedni 4 letni cykl kończący się wielką przecież porażką wynikową w Pekinie.
Dokument o którym mowa, służy dziś do oceny działalności zleconej dyrektora sportowego i oceny zwierzchnika statutowego jakim jest v- prezes zarządu ds. sportowych. Zawiera trzy zasadnicze grupy strategiczne tematów do realizacji. Są to 3 grupy/ rodzaje zobowiązań :
1. Cele wynikowe,
2. Sposoby i środki realizacji,
3. Dodatkowe zadania nie wpływające bezpośrednio na wydajność i wzrost sportowych osiągnięć w Polsce.
Choć dokument w swojej treści jest czasem mało spójny, także rozbudowany o powtarzające się i wykluczające się stwierdzenia, to nie znaczy, że nie można wyciągnąć z jego treści ważnych stwierdzeń, czy rzeczywistych zamierzeń i wynikającej z tego odpowiedzialności. Dlatego prezentuję opracowanie analityczne, czyli opis relacji między zobowiązaniami, a ich realizacją. Opracowanie jest autorskie w ramach głosu do wiadomości PZŻ, Narady Środowiska Sportowego i v-ce prezesa do spraw sportowych, w momencie kończenia ostatniej kadencji 2009/2013.
Ad.1. Cele, zwane są w treści dokumentu, celami strategicznymi.
Są wypisane w 3-ch punktach, gdzie pierwszy i trzeci mają ten sam wymiar i sens, dotyczą tego samego. Mają wspólny mianownik, spowodowanie wyraźnego wzrostu poziomu sportowego, mierzonego zajętymi miejscami. Bo są to miejsca od 1 – 10 we wszystkich konkurencjach na Igrzyskach w Londynie. A więc zdobycie złotego medalu włącznie. Jaki kraj nie chciał by mieć żeglarstwa, gdzie jego przedstawiciele zdobywają we wszystkich klasach miejsca od 1-10. Czyli np. 3 miejsca szóste, jedno drugie, jedno 4-te, 7-me i 10-te. Rozpiętość i granice wyznaczył autor zobowiązań. I tu ważny przykład. Kiedy oceniamy wydajność pracy i włożonych środków, wzorujmy się na praktyce powszechnie przyjętej. Przykład z niedawnej przeszłości, który większość z nas zna. Otóż Mateusz Kusznierewicz przed Igrzyskami w Sydney – 2000 roku, otrzymał od władz sportowych (odpowiednika dzisiejszego MSportu) zadanie, zdobycia miejsc 1-3. Ponieważ zajął 4 m-ce to dostał ocenę negatywną. W następstwie tego dokonano istotnych zmian w traktowaniu opieki trenerskiej, ze skutkiem pozytywnym w Atenach. Stosowanie więc sposobu oceny realizacji postawionych zadań wg powyższej metody nie jest niedorzecznością, ale sensem samym w sobie stymulującym postęp i odpowiedzialność.
Rozpiętość miejsc tak określonych „1-10” , dla nas musi oznaczać w wolnym rozumieniu, że jest tak bezpiecznie duży margines, że nie przewiduje się miejsc poza 10-tką, a także to, że przewiduje się wiele miejsc w środku tej 10-tki. Z pierwszymi miejscami włącznie. Taki cel, gdyby był rozsądnie realny, musiał by spowodować wzmożenie wydajności szkolenia na przestrzeni tych lat, o bardzo wysoki współczynnik. Oczywiście głównie w aspekcie JAKOŚĆIOWYM. Takim ” Know how” .
Zdobycie medalu brązowego, czy ściślej mówiąc dwóch miejsc trzecich nie w łódkach, a w deskach, rozgranicza miarę dokonań na podstawie i w związku z podziałem wg rodzaju i stanu wyjściowego. Sport nasz nie jest sportem drużynowym jak np. wyścig kolarski, gdzie często większość pracuje na wynik jednego zawodnika. U nas wszystkie konkurencje miały swe osobne programy i osobnego etatowego trenera i były niezależne od siebie podczas regat i treningu. Jest to ważne, żeby uściślić wartość zależności między poświęceniem jednych klas, aby zdobyć wysoki wynik u innych. Ta zależność nie była brana pod uwagę dla celów medalowych ze wskazaniem klasy RSX.
Tak więc w punkcie realizacja celu, mimo spektakularnych rezultatów dwóch na 9 konkurencji, jednoznacznie należy ocenić, że plan realizacji szkolenia i osiągnięcia celu wynikowego w 7-iu konkurencjach na 9 nie został zrealizowany. Nawet jeden wynik nie zmieścił się w miejscach od 1 – 10. ( choć w Pekinie były to 2 wyniki w tej kategorii konkurencji.) Nastąpiło więc pogorszenie, zamiast wyraźnego polepszenia rezultatów o co starania miały się odbywać w tym czteroleciu. Poziom przygotowań, a więc szkolenia daleko oddalał nas nawet od połowicznego efektu, od rezultatu choćby tylko połowy klas w pierwszej 10-tce, np. na poziomie miejsc 5-8. Gdybyśmy bowiem osiągnęli takie rezultaty, można by mówić już o pozytywnych symptomach na przyszłość. A tak się nie stało.
Nie może moim zdaniem dziwić brak efektów w wymienionych 7-miu klasach, gdy ocenimy, że podejście i kwalifikacje osób odpowiedzialnych, w tym głównie dyrektora sportowego, było niedostateczne. Widać to po niedostatecznym, niestarannym użyciu sposobów, środków i priorytetów przy realizowaniu elementów koncepcji, a wypisanych w treści dokumentu. Nie można także osiągnąć tych ambitnych celów bez środków i sposobów rangi najwyższej, a znajdujących się w zasięgu współczesnych możliwości jakości treningowych, wręcz priorytetowych, a nie istniejących w planach zapisanych piórem autora projektu. Nie można zdobyć księżyca tylko przy pomocy motyki i siekierki, można go jedynie ukraść.
Dokument powstał w grudniu 2008 roku i został przyjęty parę miesięcy przed wyborami nowych władz na kadencję, której dotyczył. Powstał więc w pośpiechu, a był przyjęty przez ustępującą władzę. Po roku, stan i styl realizacji tego projektu szkoleniowego, został przez nowe władze sportowe PZŻ, z prezesem Maciejem Szostem na czele, oceniony jako fatalny. W następstwie tego i na dowód słabości w działaniu dyrektora sportowego, w poczuciu wstydu, zmieniono priorytetowe założenia dążące do podniesienia poziomu jakościowego. Zmieniono strukturę sztabu szkoleniowego. Zaprogramowano na lata nowy proces edukacji i podnoszenia realnych, praktycznych umiejętności trenerów kadry. Wbudowano pozycję nadzwyczajną, pozycję o charakterze „nadtrenera”. Na początku dla linii klas jednoosobowych. Taka pozycja miała strategiczny wymiar. Była nieplanowanym wcześniej kołem ratunkowym, z zachowaniem dotychczasowej pozycji i obsady stanowiska dyrektora sportowego. Zadaniem tej nowej struktury było na początku naprawianie niskojakościowej w treści materii szkoleniowej, zarówno przez selekcję i doszkolenia sztabu szkoleniowego, a także przez zastrzyk oczekiwanej porcji, pożądanej treści sztuki regatowej, zawodnikom i w taki sposób podnoszenie szans i wiary w ich możliwy postęp. A dalej, ta strategiczna zmiana, miała się rozszerzyć do tworzenia progresywnego, trudnego i ambitnego programu wysokiej efektywności, w linii klas jednoosobowych, na najbliższą przyszłość, dla następców obecnej kadry.
Idąc głębiej szczegółowych zapisów w części „cele”, dla porządku chciałbym spróbować obronić akapit dotyczący planu zdobycia jednego medalu w Londynie i w tle, w ten sposób utrzymanie żeglarstwa w gronie dyscyplin priorytetowych.
Gdyby w założeniu przyjąć koncepcję, że trzeba ratować dyscyplinę zdobywając medal np. przez klasy RSX, to trzeba by skoncentrować działania, finanse i przeznaczyć na jakościowe wzmocnienie procesu urealnienia szans w w.w. klasie.
Jakie byłyby symptomy takiej determinacji, nacelowanej na zdobycie medalu w jednej choć konkurencji ? No takie, które nie ujawniały by istnienia negatywnych posunięć i decyzji dla tej materii.
- Choćby przez nie stawianie sobie kosztownego i trudnego celu zdobycia wszystkich miejsc w przedziale 1-10 głównie w grupie łódek.
- Czy choćby przez nie odbieranie w 2010 roku klasie RSX pozostałych środków finansowych na drugie półrocze. Choćby przez nie przeznaczanie zabranych w wyniku tej akcji środków od RSX, a także od Finna i Lasera i przeznaczanie ich, bez tłumaczenia, na zakup kolejnej łodzi klasy Star dla Mateusza i Dominika, aby szybko żeglowali na akwenie w Weymouth. W ten sposób nastąpiło pogwałcenie zasady transparentności. W ten sposób dyrektor odpowiada za zły wynik polskiego Stara, gdyż stał się, z własnego wyboru, osobą akceptującą i popierającą przygotowania ich do Igrzysk, co do kształtu i jakości. Z fatalnym skutkiem, co było przez fachowców do przewidzenia. A przyklejenie się do projektowania przygotowań olimpijskich Stara miało się opłacić.
- Czy choćby przez niezatrudnianie słabego trenera do klasy Laser, gdy w grupie zawodników nie było ani jednej osoby, która chciała by z nim trenować. ( Ziemiński z Jakeliczem, Stelmaszyk z Glinkiewiczem, Porożyński z Konarzewskim, Rudawski z Alpagutem, Grabowski z Glinkiewiczem).
Te działania jak wyżej i wiele innych, nie wyglądały, na działania skoordynowane. Tak nie wygląda droga skoncentrowanego działania, tak wygląda chaos w działaniu, nie mający merytorycznego uzasadnienia, a będący autorskim sposobem rutynowego działania dyrektora sportowego, który obnażył swe prawdziwe intencje od razu od pierwszego dnia istnienia wakatu na funkcji prezesa ds. sportowych, czyli po śmierci Macieja Szosta. Były to działania raczej złośliwe, mające na celu utarcie nosa zawodnikom i trenerom za brak oznak zaufania z ich strony. Nie licząc się ze stratami. A straty były olbrzymie. Nie było w tym działaniu logiki dla jakości efektów szkoleniowych.
Fakt więc zdobycia medalu, a nawet dwóch, to nie wyczyn dyrektora, lecz konsekwencja wydarzeń istniejących poza własnym światem działania dyrektora bez kontroli władzy sportowej, bo takiej już nie było. Na razie ma na pewno swój udział w słabym wyniku polskiego Stara.
Ale jest jeszcze jeden, ostatni cel, w grupie celów strategicznych.
Dotyczy szkolenia zawodników zaplecza kadry olimpijskiej pod kątem Igrzysk 2016 roku w Rio.
Jest zrozumiałe, w świetle niemożności osiągnięcia celów jakościowych dla kadry podstawowej z pierwszej grupy celów, że jakiekolwiek działania szkoleniowe dla zaplecza owych 6-ciu klas, mają taką samą szansę nieosiągnięcia celów, bo są pochodną tego samego słabego stylu i jakości. Deski były wyjątkiem od tej smutnej reguły. Deski są enklawą, jakby nie podlegającą, dyrektorowi sportowemu i za jego niepisaną akceptacją. I bardzo dobrze.
Ad-2 . Interesująca, poza wszelką wątpliwością, będzie analiza środków i sposobów kształtowania nakreślonego w celach postępu, a zawartych w punkcie 2-gim i 3-cim dokumentu. Chcę choć pokrótce przedstawić cechy wymienionych sposobów i środków realizacji projektu i odpowiedzieć na pytanie, czy były realizowane, czy nie. Bo odpowiedź może rozjaśnić dlaczego nie eksplodował postęp wynikowy, a jedynie obsunął się w dół. Oraz w dalszej kolejności muszę koniecznie odsłonić, żeby nie być gołosłownym, te cechy, które z mojego doświadczenia są priorytetowe, a nie występują w koncepcji zawartej w dokumencie. Tu użyję cytatów z dokumentu.
Cytat – „ Dla realizacji celów strategicznych należy kontynuować aktualną politykę szkoleniową dokonując niezbędnych modyfikacji wynikających z wniosków merytorycznych po IOl 2008 r. Poprzez kontynuację rozpoczętych działań i rozszerzenie wytyczonych kierunków, które w pełni odpowiadają w realizowanym(ch), najbardziej zaawansowanych systemach treningowych jak australijski i brytyjski.”
Proszę Państwa. Sukcesy naszych rywali Australijczyków i Brytyjczyków pochodzą w prostej linii z odpowiednio wysokiej jakości trenowania przede wszystkim. Schlebia mi nazywanie takiego szkolenia jakościowego, systemem. Ten system to nic innego jak rzetelna, systematyczna, długofalowa, pod kuratelą sprawdzonych i skutecznych trenerów praca. Mówienie o tym słowami jak w powyższym cytacie, to zwykła konfabulacja i powoływanie się na coś o czym autor nie ma pojęcia , tylko ubarwia je dla popisywania się w ciąg „słowo mowy” z epoki gomułkowskiej, o której też chyba nie ma pojęcia.
Istotną potrzebę wprowadzenia aspektu jakościowego zauważono dopiero po roku działalności. Zażądał zmian strukturalnych i personalnych podwyższających bezwzględnie jakość szkolenia kadry, a wybrany parę miesięcy po powstaniu i przyjęciu tego dokumentu, nowy v-ce Prezes, Maciej Szost. O czym pisałem. Do tego momentu przez lata trwał deficyt dla oceby jakości szkoleniowej.
Cytat – „Współpraca z zawodnikami zagranicznymi, a nie obok nich. Plany treningowe opracowywać wspólnie z innymi ekipami”.
Bez kozery, to jeden z najbardziej pożądanych strategicznie sposobów na uzyskanie progresu treningowego dla Polski. Ale nie realizowany. Nawet nie przytaczany i nie przypominany przez dyrektora.
Gdy wręcz był usilnie wprowadzany choćby przeze mnie, autora tej analizy, w trakcie rocznego trenerskiego kontraktu, został skwitowany wyrazem : „won”. Teoretyczni, niestety sparingpartnerzy polskiego Finna i Lasera, (były takie plany zablokowane przez dyrektora sportowego) odpowiednio Francuzi, Chorwaci i Szwedzi, przywieźli z Londynu medale. A ta nasza karawana chce jechać dalej.?? SIC.
Cytat – „Cykliczne szkolenia teoretyczne dla trenerów i zawodników z zakresu poszczególnych aspektów rzeczowej struktury treningu, zwłaszcza przygotowania motorycznego, taktyki, przepisów regatowych, kontroli i trymu sprzętu”.
I gdyby uzupełnić ten zapis o brakującą, a podstawową składową wyścigów żeglarskich, jaką stanowi technika dla szybkości, to za przeprowadzenie tych „aspektów rzeczowych” powinien być wręczony medal, lub rodzaj OSKARA autorowi i realizatorowi tego dokumentu i czynu.
A tu nic. Żadnego szkolenia. Prawie tabula rasa. Mogę mówić tu na podstawie mojej wiedzy nabytej podczas własnego badania kwestii merytorycznych umiejętności i wiedzy we wszystkich klasach jednoosobowych, w sztabie trenerskim, w ramach wypełniania przyjętych zadań wobec PZŻ oraz co najważniejsze, na podstawie wniosków przedstawionych podczas werbowania mnie na to stanowisko.
To właśnie ujawniony niski poziomu wiedzy trenerskiej, a także wiedzy niektórych zawodników, spowodował zaburzenia i reakcje obronne różnych grup interesu. Chodzi w dużej mierze o działania samego dyrektora sportowego Tomasza Chamery i kilku trenerów, nastawionych na przerzucenie i ukrycie powodów do odpowiedzialności za ujawniony i marny jakościowo styl zarządzania sportem w PZŻ, potencjałem zawodniczym i trenerskim. Nazywając po imieniu, po prostu obudził się w tych ludziach instynkt obronny w wyniku unaocznienia stanu destrukcji, która przykryta była dotychczas kurtyną o nazwie „cud windsurfingowy”. Instynkt obronny dla łatwych do zdobycia apanaży, w postaci comiesięcznych pensji bez należytych kwalifikacji i umiejętności.
Cytat-„ Na przełomie lat 2010/2011 nastąpi podział grup szkoleniowych”
Bez względu na to jak sztywne mogą być początkowe zamierzenia co do zmniejszania liczby i koncentrowania zawodników w grupy, ze szczególnym uwzględnieniem grupy najwyższej w randze, to trzeba pochwalić ten plan. Tak i ja też starałem się skoncentrować sukcesywnie zawodników, szczególnie Lasera, aby polepszyć ich organizację, powiększyć poziom przez dostawienie trenera o wyższych kwalifikacjach i łączyć z silnymi grupami zagranicznymi. Ale zapis to jedno, a wiedza o tym, że jest to jeden z bezwarunkowych priorytetów, to drugie.
Po śmierci Macieja Szosta w sierpniu 2010 roku, nic już nie było jednoznaczne, czy szkoleniowo modelowe. Koncentrowanie grup, koncentrowanie się na detalach w sztuce żeglowania o charakterze „ ekstraklasowym”, planowanie treningów z czołówką światową, były znów tylko przysłowiową wodą na młyn dla dyrektora. Głównie dyrektor sportowy prezentował i forsował szkodliwe teorie spiskowe i fabrykował opinie rodem z piekła lub amatorskiego kabaretu. Ten groteskowy stan administrowania musiał rozkleić do reszty to co się jeszcze trzymało, a rozklejał też to, co już zaczęło się sklejać z nowych elementów. Reformy jakościowe przegrały, przegrał sport, a konflikt chce wygrać jakaś mniej, czy bardziej czytelna „grupa trzymająca władzę”.
Cytaty- „ Transparentność na linii Związek – uczestnicy”. „Powołanie zespołu doradczego”. „Egzekwowanie zasad i przepisów ISAF”. „Trenerzy główni powinni stać się selekcjonerami, dokonując nieustannych rotacji w grupach szkoleniowych”.
Nic z tych rzeczy nie miało miejsca po sierpniu 2010 roku.Realizacja tych celów to była jakaś farsa. Nie było dopuszczalne jakiekolwiek selekcjonowanie zawodników przez trenera głównego, gdy nie była to osobista inicjatywa dyrektora sportowego. Nawet gdy dotyczyła zawodników z wybitnymi osiągnięciami jak Karol Porożyński, czy Jonasz Stelmaszyk, medalistów Mistrzostw Europy kasy Laser. Nie można było nawet rzeczowo rozmawiać z dyrektorem sportowym na tematy organizacyjne, ważne dla zbliżających się zadań szkoleniowych. Bez cienia wstydu ignorował jakiekolwiek napominanie, że postępuje niegodziwie, że celowo przeszkadza dla osiągania prywatnych celów, dla pozbycia się potencjalnych oponentów, zanim osiągną owoce swojej pracy. Np. znany państwu epizod zdobycia tytułu v-ce mistrza Europy J.Stelmaszyka tuż po usunięciu z pracy na rzecz PZŻ, trenera Glinkiewicza.
Poprzestanę na tym co dotyczy koncepcji wpływających bezpośrednio na postęp w szkoleniu. Ale zwracam uwagę, że analiza wyciągająca niekonsekwencję między zapisem, a realizacją, nie kończy się na tym. Z braku czasu i miejsca, nie zajmę się analizą niedorzeczności i demagogii wypisanych w dokumencie, bo traktuję je dla dobra woli autora, jako drugorzędne i pisane „pod publiczkę”.
Ad-3. Poza czynnościami bezpośrednio mającymi wpłynąć na poprawę efektywności , znajduje się w tym dokumencie forma i powody współpracy np. z Międzynarodową Federacją Żeglarstwa ISAF i innymi organizacjami jak m.in. z Ministerstwem Sportu i Turystyki.
Cytat- „Pozyskiwanie imprez, a docelowo MŚ klas olimpijskich ISAF”.
O ironio. Pozyskiwanie imprez o zasięgu międzynarodowym, jest świetną reklamą dla cywilizującej się Polski i dla naszego środowiska zjednoczonego w Polskim Związki Żeglarskim. Ale tu nagle kolejny „klops”. Owo pozyskiwanie imprez dla PZŻ, zapisane w dokumencie PZŻ, dla zysków statutowych PZŻ, dla zysków finansowych PZŻ, zostało wykorzystane przez człowieka władzy PZŻ, pracownika na rzecz PZŻ, ……. do celów prywatnych. …….Dla własnego, osobistego zysku…… Na dodatek w ramach pracy dla PZŻ i w PZŻ. Żeby jeszcze jaśniej to wyłuszczyć, to podam fakt, że w 19 lipca 2010 roku, dyrektor T.Chamera organizował serię regat w Gdyni, jak się dopiero później okazało, na własny użytek i zysk. Robił to w tym samym czasie, kiedy sprawował odpowiedzialną misję dla PZŻ. Mianowicie tego samego dnia przemierzył pół Zatoki Gdańskiej motorówką PZŻ, aby dokonać poważnego, wymagającego odpowiedzialności, aktu ocenienia destrukcyjnego działania zawodnika PZŻ w trakcie zgrupowania międzynarodowego w klasie Finn. W konsekwencji zawieszenia w prawach członka kadry za dalece naganne zachowania, właśnie jako funkcjonariusz PZŻ. Dokument stosowny znajduje się w aktach Sądu Związkowego, a więc także w aktach Zarządu PZŻ. Proceder pozyskiwania imprez jako cel PZŻ, który de facto jest pozyskiwaniem imprez na rzecz firmy Sporting Tomasza Chamery, trwa nadal bez osłony nocy, przy światłach jupiterów. A w niedalekiej perspektywie ISAF GAME może zawitać w Polsce. W czyjej Polsce??????
Konflikt interesów na oczach nas wszystkich.
Cytat- „Wpływ na konkurencje i sprzęt biorące udział w I. Olimpijskich”.
Nawet nie popełnię w tej kwestii żadnych dociekań, bo zajęłoby to zbyt dużo miejsca. Pisałem już na ten temat w dostępnych felietonach na portalu SAILS.PL.
Pozostaje więc, w świetle tych wystarczająco, moim zdaniem, wyraźnych w swoim rozmiarze uchybień, podjąć stosowne decyzje i wybory. Bowiem wystąpił wyraźny brak wykonania zobowiązań i w swoich rozmiarach niedostateczna realizacja planowanych zamierzeń, jakby dokument na ten temat nie istniał. Wręcz z premedytacją wielu priorytetowych zobowiązań i planów, nie wykonano. Odpowiedzialne osoby i ciała nie były zainteresowane reformami jakościowymi. W wyraźny sposób szukali pretekstów, aby wrócić do sytuacji sprzed reform, sprzed negatywnej, oficjalnej oceny Zarządu z końca roku 2009.
To spowodowało wyraźne obniżenie poziomu szkolenia w sporcie młodzieżowym, olimpijskim łódkowym, w stosunku do realnych możliwości i to mimo dwóch spektakularnych wyników w klasie RSX. Nastąpił wyraźny brak zaufania do głównych postaci kierujących sportem, w tym przede wszystkim personalnie do obecnego dyrektora sportowego i obecnego v-ce prezesa ds. sportowych.
Wyniki w klasie RSX, rzeczywiście mogą przysłonić przeciętnemu obserwatorowi jak i Zarządowi PZŻ pełny obraz działań osób grających role odpowiedzialne za realizację celów i sposobów ich wykonania. Ale nie mogą przysłonić pełnego obrazu nam, ludziom znającym faktyczną materię, gdy w grę wchodzi wybór ekipy mającej sterować sportem przez kolejne lata. Nie można wybrać osób, które są autorami i orędownikami, świadomymi czy nie, upadającego stylu i jakości kierowania sportem. Autorami przykrywania negatywnej etyki części zawodników kadry dla prywatnych celów, nieszanowania, a wręcz manipulowania wartościami wokół osiągnięć medalowych dla prywatnych celów, ukrywania trenerskich osiągnięć, autorów wyników medalowych w prestiżowych imprezach mistrzowskich, Mistrzostwach Europy w imię na pewno świadomego lekceważenia zwykłych obowiązków, obowiązków wobec „środowiska sportowego”, w imię prywatnych celów.
Pracując nad dokumentem, o którym mowa w analizie, oceniając, jak przebiegała realizacja działania wg wytycznych i w sprawie celów strategicznych, nasuwają się dodatkowe wnioski:
– Mianowicie rozległość zadań i wysoki próg wszystkich celów strategicznych i środków działania, znacznie przekraczały możliwości obecnego lidera/koordynatora. Sam dokument, to rodzaj oferty na stanowisko, które już było przez niego zarezerwowane. Przeczytałem go wielokrotnie i dało się zauważyć, że jest nadmiernie rozbudowany i zawiera szereg nieprzemyślanych, niedokładnych opisów. Powinien być krótszy, a zawierać priorytety. Nawet mam poważne przekonania, że nie był fachowo oceniony. Czyli był w dużej części udawany, mający zrobić wrażenie na działaczach PZŻ i czytelnikach strony internetowej. Nie zawiera najbardziej priorytetowych instrumentów do budowy jakościowego, wydajnego szkolenia. Ale, jak już pisałem, wyjąłem jednak te stwierdzenia, które są ważne, nawet miłe, że chce się na nich pracować.
– Z drugiej strony obserwuje się konflikt interesów pomiędzy rozległymi działaniami poza Związkiem, dyrektora sportowego. Mogło by się wydawać, że to właśnie psuje troskę o wydajność szkolenia w aspekcie jakości, rodzaj nie skupiania się na wielu brakujących, a priorytetowych detalach. Ale najbardziej prawdopodobny wydaje się wariant, że rozległość działań, głównie tych poza szkoleniowych, jest wynikiem nie szanowania ważności detali jakościowych głównie przez brak zdolności ich nakreślania. Więc sprawy strategicznie najważniejsze i jednocześnie najtrudniejsze, nie mogły być odpowiednio przemyślane, a co dopiero stosowane. Można mieć nieodparte wrażenie, że rozległość działań, miało i ma nadal na celu działania na zachowanie stanowiska przez rozbudowywanie propagandy, tworzenie nieprawdziwych teorii, mających uzasadnić jego nikczemne decyzje i przywództwo w każdej sprawie z wyjątkiem odpowiedzialności.
– Zatrudniony dyrektor sportowy, nie protestował przeciwko nadmiarowi obowiązków i brakom w jego możliwościach merytorycznych, przede wszystkim w szkoleniu. A brak ujawnił się jak już pisałem, w pierwszym roku ostatniego czterolecia i poskutkował jakościowymi zmianami dokonanymi pod przewodnictwem prezesa ds. sportu Macieja Szosta, a zaakceptowanymi w pełni przez dyrektora. Czyli dyrektor sportowy uznał dotychczasowy stan własnych działań jako niewydolny, zły, uznał zmiany jakościowe jako konieczne.
– Naprawa poziomu i jakości w szkoleniu, za co odpowiada pion sportu, mogła by być kontynuowana do dziś z pozytywnym skutkiem, gdyby nie brak konsekwencji , gdyby nie wyłom od tej linii działania.
– Ta, wspomniana reforma sportowa na początku kadencji, rzecz umownie biorąc, nie dlatego została przerwana, że nagle, po roku istnienia ścieżki przemian jakościowych, umiera Maciej Szost, ale dlatego, że była szkodliwie i z obawą odbierana i interpretowana jako działanie ujawniające słabość dotychczasowego działania. Co działało przeciw, wydaje się pewnego siebie dyrektora. Była zabójcza i niewygodna dla długowieczności jego kariery w PZŻ.
-Wyniki medalowe w „deskach”, nie przeszczepią łatwości w zdobywaniu medali w pozostałych 80%-tach żeglarskich konkurencji.
– Niewątpliwie duże turbulencje, zmiany na funkcji v-ce prezesa ds. sportowych, bo aż trzy osoby pełniły tą funkcję, przyczyniły się do rozstrzelnienia kontroli nad realizacją celów i środków w sporcie.
– Ale także, odpowiedzialnością za te zaniedbania i występowanie destrukcyjnych aktów działania, należy obarczyć obecnego, kończącego kadencję, v-ce prezesa Piotra Hlawatego, który nie przywrócił założonej, rozpoczętej drogi zmian jakościowych. Wręcz przeciwnie, świadomie, bez rzetelnego rozpoznania, zezwolił na powrót do sposobów uważanych przez gremium, skupione wokół prezesa Macieja Szosta, za szkodliwe, niewydolne, a nawet destrukcyjne.
TO OPRACOWANIE POWSTAŁO JAKO ANALIZA UZUPEŁNIAJĄCA W KWESTII DOKONAŃ I JAKOŚCI DZIAŁAŃ ZGODNIE Z DOKUMENTEM .
POWSTAŁA PO TO, ŻEBYŚMY NIE POPEŁNILI BŁĘDU W WYBORZE SPORTOWEGO PRZEDSTAWICIELA W NOWYM ZARZĄDZIE W IMIĘ ODPOWIEDZIALNOŚCI.
ŻEBY NIE POPEŁNIĆ BŁĘDU PODCZAS WYBIERANIA EKIPY NA SZEREG NASTĘPNYCH LAT DO ROZWIJANIA POZIOMU REGATOWEGO POSKIEJ MŁODZIEŻY, DLA TWORZENIA WARUNKÓW DLA MOŻLIWEGO, A ZNACZNIE WYŻSZEGO JAKOŚCIOWO „PODŁOŻA SZKOLENIOWEGO”, OD KTÓREGO POSTĘP ZALEŻY NAJWIĘCEJ.
EKIPA KIEROWNICZA BĘDZIE MIAŁA CAŁY BUDŻET W SWOICH RĘKACH I DECYZYJNOŚĆ STRATEGICZNĄ, BĘDZIE NIEODŁĄCZNĄ CZĘŚCIĄ TEGO „PODŁOŻA”.
JEŻELI OCZEKIWANIA POLSKIEJ, REGATOWEJ SPOŁECZNOŚCI SĄ AUTENTYCZNIE WYSOKIE,TO NIE MOGĄ POZWALAĆ NA ANARCHIĘ I STAWIANIE POWAŻNEGO PROCESU EDUKACJI MŁODZIEŻY POLSKIEJ NA GŁOWIE, JAK W WIELU POWYŻSZYCH PEZYKŁADACH.
NIE POZWÓLCIE NA NIE RESPEKTOWANIE ZASAD, PRZEPISÓW. NIE POZWÓLCIE NA GWAŁCENIE BAZOWYCH WARTOŚCI, NA DYSKRYMINOWANIE ZAWODNIKÓW I TRENERÓW. NIE GŁOSUJCIE NA ZAMACH NA WŁADZĘ, DLA WŁADZY.
NIE DAJCIE SIĘ ZWIEŚĆ OBIETNICĄ LUDZI MAJĄCYCH PARCIE NA WŁADZĘ DLA WŁADZY. WIEMY CO KTO POTRAFI.
GŁOSUJCIE NA PRAWDZIWE, MERYTORYCZNE, SPRAWDZONE WARTOŚCI SZKOLENIA REGATOWEGO.
Kajetan Glinkiewicz