BLASKI I CIENIE POD ŻAGLAMI – WYNIK SPORTOWY A NAGRODY TRENERSKIE

WYNIK SPORTOWY A NAGRODY TRENERSKIE

Drodzy czytelnicy, żeglarze regatowcy, współcześni i emerytowani trenerzy czołowych zawodników klas olimpijskich i nieolimpijskich, trenerzy klasy mistrzowskiej, byli i obecni koledzy z klasy Finn  i  OK’Dinghy,  sympatycy żeglarstwa.

Więc, choć nie zaczyna się zdania od słowa więc, to pozwólcie, że  wyjątkowo tak zacznę. Trochę   z powodu dobrego humoru jaki mi towarzyszy w momencie, gdy to piszę i z powodu lekkiej tremy, bo mam do Was, przy tej okazji osobistą prośbę.

Mam prośbę o wsparcie Wasze w moich dążeniach o przyznanie mi nagrody trenerskiej za wynik sportowy jednego z moich podopiecznych. Chodzi o nagrodę Ministra Sportu dla trenera za wybitne osiągnięcia sportowe za 2011 rok. Z jakichś nie zrozumiałych powodów Minister Sportu nie przyznał mi tej nagrody
 Ale najpierw zaprezentuję Wam mój wywód na temat wpływu osób i zjawisk na wynik sportowy. Czuję się uprawniony rozwinąć taki temat z powodu mojej rozległej praktyki dotyczącej nagradzania jako sposobu stymulacji i motywacji w karierze zawodników i trenerów, czy też środowisk. Także z powodu tego, że jako orędownik sportu od strony praktyki widzę potrzebę reklamowania, prezentowania, rozgłaszania prawdziwych osiągnięć sportowych wszem i wobec, gratyfikowania autorów sukcesów na takich forach jak  kluby, czy media.M.in. z tego też powodu zostałem jednym z głównych autorów  ogólnopolskiej nagrody za osiągnięcia sportowe pod nazwą ZŁOTY ŻAGIEL JKW.  Wielce dostojna to statuetka w 5-ciu kategoriach,  z litego brązu na marmurowej podstawce.

W zasadzie każdy wynik sportowy ma dwie strony medalu. …o, świetnie, bo nawet fajnie wyszło.

Oprócz zawodnika, bezpośredniego dawcy wysiłku, decyzji taktycznych, technicznych, czyli osoby z tej pierwszej strony medalu, jest coś, co znajduje się z drugiej strony medalu. Są to zjawiska takie jak oddziaływanie środowiska na zawodników  (kluby, regiony, kraje itp.) oraz konkretne osoby.  Dziś o osobach się mówi trenerzy, a przecież dość niedawno byli to często rodzice.
Sam byłem uważany za rodzica, gdyż trenowałem własną córkę przez 15 lat. Nawet wtedy, dla ułatwienia rozumienia mojego statusu np. w Ministerstwie Sportu, przedstawiano mnie jako tato Weroniki, a nie jako trenera. Choć przecież już znacznie wcześniej byłem zawodowym trenerem z klasą trenerską „1”, po wielu sukcesach trenerskich. Ale co tam. Skoro ja często sobie żartuję to inni mogą też.

Nie możemy też zapomnieć, używając metafory medalowej, że medal ma jeszcze jedną część. Mianowicie jest to idąca dookoła ścianka, która oddziela owe dwie strony medalu, albo też  je łączy. Oczywiście symbolicznie. I to bez żadnych aluzji!

Idąc dalej. Bardzo łatwo możemy ocenić wynik bezpośredni, bo bez pomyłki umiemy wskazać, czy pierwsze miejsce jest przed drugim, albo 9-te za 8-mym, czy nie?  Łatwo możemy też określić, czy jest to wynik w Laserze Standardzie, czy w Laserze Radialu.  Więc jest to proste.

Ale bardzo trudno będzie nam sprecyzować, jak wielki jest wpływ tej drugiej  właśnie strony medalu na wynik zawodnika oraz jaki czynnik, jaka osoba lub środowisko przyczyniły się do wyniku.

Jest to  czasem problem duży do rozwiązania. Trzeba precyzyjnych analiz,  wykonanych przez precyzyjnych, niezależnych i bezspornych fachowców. Tu  często dochodzi do różnicy zdań, czy np. jakiś konkretny trener był tym trenerem, który uczestniczył od strony trenerskiej, w trakcie mistrzostw i przygotowań do nich.

Więc najlepiej w razie różnicy zdań lub nie pełnej wiedzy, zapytać zawodnika, który ten delikatny często problem załatwi,  bez wyrządzania komuś  krzywdy.

Przyjrzyjmy  się sytuacji, kiedy wynik zawodnika jest znaczący. Mówię tu o medalach olimpijskich  oraz  tych  z Mistrzostw Świata i Europy klas olimpijskich i  nieolimpijskich .

W kraju naszym mamy nadrzędną instytucję,  Ministerstwo Sportu, które jako ramię Rządu RP upiększa nam, obywatelom życie, przyjmując na swoje barki pilnowanie intelektualnych wartości sportowych oraz projektowanie warunków rozwoju kultury fizycznej w każdym możliwym aspekcie, który mógłby w wyniku różnych kryzysów ulec np. destrukcji, opóźnieniu w stosunku do świata. Jest bowiem finansowany przez Państwo. Kadry trenerskie, ich jakość, to woda na młyn we współczesnym sporcie. Bez nich możemy jedynie być tłem dla naszych potencjalnych rywali. A tego żaden naród nie lubi.

Więc Ministerstwo Sportu wg wyżej przytoczonych motywów, ma w swojej zasadzie działania wyróżnianie trenerów, którzy pracowali z zawodnikami medalistami,  różnych mistrzostw. Jest to prowadzenie polityki szanowania wysiłków i umiejętności kadry szkoleniowej i troski o jej motywację do dalszego rozwoju dla dobra polskiego sportu.

MS robi to co roku na podstawie wniosków stowarzyszeń i z własnej inicjatywy. ( sprawdziłem te zasady w regulaminie).

Muszę Wam powiedzieć, że w ostatniej dekadzie prowadzeni przeze mnie polscy zawodnicy,  przez co najmniej  dwa sezony, zdobyli 7 medali Mistrzostw Europy seniorów, w tym 5 w konkurencjach olimpijskich.

WAW ! Też się zdziwiłem, że tak dużo!

Mało tego, też w międzyczasie miałem honor, trenując triumfatorkę ROLEX SAILOR of THE YEAR AWARD , Paige Railey, odebrać w 2006 roku gratulacje za mój osobisty wkład w jej wielki sukces zarówno w klubie na Florydzie, gdzie trenuje,  jak i z rąk Prezydenta USSA. Nie bali się mnie.

Ale do czego zmierzam.

Otóż w Polsce, na te 7 medali moich podopiecznych, tylko 2 razy dostałem nagrodę i gratulacje od Ministra Sportu.  I to mnie boli.

A najbardziej mnie boli to, że nie dostałem nagrody za 2011 rok. Za wynik Jonasza Stelmaszyka.

Te poprzednie nagrody, które mnie ominęły już powoli przebolałem. Ale tej powyżej nie.

Mam  więc taki plan i prośbę.  Wy wszyscy, moi czytelnicy,  wymienieni w nagłówku powitalnym, jeżeli  oczywiście chcecie mi pomóc, wyślijcie
na mój e-mail adres,( kaj_coach@op.pl  „Nagroda dla trenera”, coś w rodzaju króciutkiego potwierdzenia, że wynik Jonasza Stelmaszyka, zdobywcy srebrnego medalu Mistrzostw Europy w klasie Laser St. w Helsinkach w 2011 roku, został osiągnięty przy bezspornej pomocy trenera Kajetana Glinkiewicza. Dalej będzie Wasz podpis, klub, stowarzyszenie lub  parę słów na potwierdzenie Waszego  miejsca w sporcie. Wydrukuję je wszystkie i zawiozę do Ministerstwa Sportu na   ” białym koniu”. Będzie to coś w rodzaju zbiorowego apelu o nagradzaniu właściwych osób za właściwe osiągnięcia.
Dbajmy zawsze o dobro naszego środowiska regatowego, a jak Wy będziecie potrzebować ode mnie wsparcia, to możecie na mnie liczyć.  M.in. dlatego przekazuję już  moje doświadczenie trenerskie, regatowe, dzieląc się nimi z Wami na łamach sals.pl.

Przeczytajcie to poniżej i piszcie. Może  też Tomek Chamera, przecież mimo, że dyrektor to też trener, który jak mówią, ma największe wejścia w Ministerstwie Sportu. Może On, prywatnie za mną się wstawi, bo przez PZŻ nie chcę próbować. Oni tam są mocno zajęci. Są zajęci rozwijaniem
koncepcji,  jak bez trenerów mojej klasy i doświadczeń, prześcignąć regatowy świat.

 

 

1.

 Oświadczam że:

Kajetan Glinkiewicz pełnił funkcję mojego trenera w trakcie Mistrzostw Europy w klasie Laser w Helsinkach.
Był on moim trenerem od momentu pracy w Polskim Związku Żeglarskim  (grudzień 2009) do sierpnia 2011 roku.    W między czasie pan Kajetan  Glinkiewicz przestał pełnić funkcję trenera w Polskim Związku  Żeglarskim (styczeń 2011) lecz my   kontynuowaliśmy naszą współpracę i w  tym czasie był on jedynym trenerem, z którym współpracowałem.
Jonasz Stelmaszyk

2.

Jak zostałem wicemistrzem Europy…

2011-07-11 | Autor: Jonasz Stelmaszyk, fot. Rafał Szukiel

Dla wielu ludzi mój medal jest
zaskoczeniem. Faktycznie liczby nie są po mojej stronie. Ścigam się na
olimpijskim Laserze od 2003 roku. Przez ten czas miałem swoje wzloty i upadki.
Myślę że jako junior spisywałem się całkiem nieźle, miałem medal mistrzostw
świata juniorów i niezłe wyniki na regatach pucharu świata jak na młokosa. W
kraju w swojej kategorii wiekowej nie dominowałem. Musiałem się ścigać z
zawodnikami którzy mieli dużo lepsze warunki fizyczne przez co miałem zawsze
ciężej, ale uporu i zawziętości mi nie brakowało. Dlatego z tamtej ekipy
zostałem tylko ja i Karol Porożyński.

Po obiecującym starcie w dorosłym żeglarstwie przyszły
lata zastoju. Kiedy już myślałem o wycofaniu się z żeglarstwa przyszedł zryw.
To było w 2008 roku na mistrzostwach Polski. Złamałem wówczas maszt w pierwszym
dniu regat i straciłem tego dnia wszystkie wyścigi. Już miałem pakować się i
jechać do domu. Zostałem jednak. Te kilka wyścigów, w których potem
wystartowałem dały mi tyle radości, że przekonałem siebie że tu jest moje
miejsce. Od tamtego czasu zmieniłem swoje podejście do treningu. Studia pomogły
mi zrozumieć jak powinien funkcjonować sportowiec, ale myślę że przez ten czas
po prostu dojrzałem.

W końcu moje wyniki zaczęły zdecydowanie się
poprawiać. Było kilka wyścigów medalowych na zawodach grade 1, dwa razy
stawałem na podium w Pucharze Świata grade 2, dwukrotnie kończyłem mistrzostwa
Europy w pierwszej dwudziestce. Coraz lepiej potrafiłem się przygotować do
głównej imprezy. No i właśnie te wspomniane mistrzostwa Europy. One zawsze były
dla mnie priorytetem. Trudno mi powiedzieć czemu mistrzostwa Europy, a nie
świata, ale teraz myślę że zwyczajnie dlatego, że one zawsze poprzedzały
mistrzostwa globu i dlatego moja forma eksplodowała właśnie na nich.

Nie jestem dzieckiem Polskiego Związku Żeglarskiego. W klasie Laser był Grabowski i wszystkie oczy były zwrócone na niego. Nikt tak
naprawdę się mną nie interesował, byłem, pływałem, no i niestety miałem swoje  zdanie. Przez co nie miałem lekko. Tak naprawdę pierwszy raz odczułem wsparcie, gdy w związku pojawił się Maciej Szost. Czułem się wtedy bezpiecznie, czułem wsparcie i parłem do przodu. Niestety w zeszłym roku w sierpniu Maciej zmarł. Jako że na mistrzostwach Polski nie wypadłem zbyt dobrze, zostałem odsunięty od kadry. Po raz kolejny musiałem pływać za swoje, czy też mówiąc dokładniej za pieniądze rodziców.

Bardzo dużo zawdzięczam mojemu trenerowi
Kajetanowi Glinkiewiczowi, który prawie dwa lata temu został trenerem kadry.
Trenerem kadry jednak długo nie był, bo środowisko uznało Kajetana za osobę nie
odpowiednią na tym stanowisku. Kontynuowaliśmy jednak naszą współpracę. Chodź nie
raz mieliśmy odmienne zdanie to jednak cieszę się, że na mojej drodze pojawił
się coach. Trener z ogromnym doświadczeniem, który potrafił mnie odpowiednio
pokierować.

 

Wielkie dzięki z góry

Kajetan
Glinkiewicz

 

Czytajcie mojego bloga, który ukazuje się w dwóch blokach tematycznych

1. Blaski i cienie pod żaglami oraz

2. Jak żeglować szybko

………a w następnym wejściu uchylę rąbka tajemnicy w temacie: „maszt, żagiel, czy może jednak pędnik?”

…..czekam na maile. z pytaniami i propozycjami na tematy regatowe Was nurtujące

 

 

Dodaj komentarz

Adres elektroniczny nie będzie publicznie widoczny.

*

*