BLASKI I CIENIE POD ŻAGLAMI – WYŁĄCZONE ŚWIATŁO U CHAMERY.

Po zakończeniu wyścigów ostatniego dnia Mistrzostw Europy Juniorów w klasie Laser Radial, czwartek 13-tego lipca w Gdyni, u Chamery zgasło światło na dwie godziny.

Miałem niecodzienną okazję być tam w Gdyni ze swoimi podopiecznymi z Hong Kongu i stoczyć walkę o jak najwyższy rezultat na tych regatach. Także była to okazja, żeby zobaczyć od kuchni, o co tak naprawdę chodzi ludziom zdobywającym i trzymającym prężnie władzę w polskim żeglarstwie.
Same regaty były bardzo trudną próbą dla jej uczestników, czyli 180- ciu chłopców i 65-ciu dziewcząt od 16-tu do 18-tu lat. Te dwie liczby same za siebie mówią, jak niecodziennie trudno było wygrać w chłopakach.
Liczba chłopców ( 180) mówi, że Laser Radial Junior, dla przyszłych Laserów olimpijskich, zaczyna się w 16-tym, a kończy w 18-tym roku życia. Te trzy lata są potrzebne i jednocześnie wystarczające, żeby wykształcić przyszłego „ Standarta”. I aż tyle trenerów na świecie tak uważa. I też dlatego ISAF Worlds Youth też ma Radiala dla nich. Wszystko co dalej, to jak kawa parzona po raz trzeci z tych samych fusów. Dlatego najlepsza młodzież nie przechodzi dalej, czyniąc z Radiala od 19 roku klasę „turystyczną”.
Były też trudną próbą dla Komisji Regatowej, żeby zrobić wyścigi w Gdyni. Na szczęście wiatry w wykonanych wyścigach były w 80%-tach od średnich do bardzo silnych.
Wiele wyścigów puszczonych przerwano z powodu zaniku wiatru. I to bardzo sprawnie ! Młodzież spędzała 7 godzin dziennie na wodzie, zamiast cztery. Dlatego też Komisji się powiodło.
Zdała więc egzamin młodzież i Komisja Regatowa z młodym jeszcze, Michałem Jodłowskim na czele.
Same regaty, to „ SHOW MUST GO ON”. ( Takie budowanie ołtarza większego niż kościół, z dużą ilością złotego sprayu).
Przejdźmy więc do samych wyników i ocen.
Pierwsze miejsce w konkurencji dziewcząt zajęła Wiktoria Gołębiowska z Iławy, wychowanka trenera Wojciecha Janusza. Tego samego, który ma na swoim koncie tej samej rangi wyniki z Agatką Barwińską z Iławy. Widać jak wielkie znaczenie należy przypisać trenerowi, który przez kilka lat wypracowuje tak cenne rezultaty i tylu zawodników w okresie tak krótkiego czasu. Brawo. Tym bardziej brawo, że te zawodniczki nie zostały „kupione”, „sprzedane”, „zabrane”, czy „dostane”! …jak w znanych powszechnie przypadkach, i to po to, żeby się „przykleić” i zrobić fotki ze sobą w tle. Oby polskie żeglarstwo stało na takich przykładach jak Wojtek Janusz i jego praca.
A teraz chłopaki.
Rywalizację 180-ciu chłopaków w wieku 16 – 18 lat wygrał Nocholas Bezy z Hong Kongu. Z klubu polskiego trenera Marka Nostitza-Jackowskiego, J-Asia.
Informuję o tym ze szczególną radością. dlatego, że po pierwsze primo tego chłopaka lubię,
a po drugie primo, że obecny prezes PZŻ T. Chamera, nie będzie musiał używać swego arsenału
„sportowej dyplomacji” genialnej, żeby mój trenerski wynik wymazać z afisza. Żeby ów „gentelman” mógł otworzyć rano oczy i przed lustrem sobie pogratulować. Oszczędziłem też sobie odruchów wymiotnych, gdybym musiał poinformować Ministerstwo Sportu w Warszawie, że zostali oszukani i niech sprawdzą dlaczego !
Szybko wyjaśnię, że te trudne chwile zaczęły by się dla owego „gentelmana”, gdyby Nicholas był Polakiem.
Ta „trudność” prezesa, przedtem wiceprezesa, dyrektora, trenera głównego PZŻ, trenera klasy Cadet, doktora kultury fizycznej, wszelkiej maści doradcy „wychowawcy” setek studentek i studentów, ta trudność w ocenianiu, rozumiecie, komu można, a komu nie można przyznać zasług trenerskich przez Ministerstwo naszego sportu, ciągnie się od czasów kiedy odszedłem z PZŻ-tu za „obopólną frustracją.”
Każda frustracja była na diametralnie innym tle. Mnie frustrowała jego niekompetencja, a jego moja kompetencja.
Przejdźmy więc do opinii i słów.
Zamiast wiceprezesa Mateusza Kusznierewicza i jego grupy HIGH PERFORMANCE, rolę wypatrującego „nadziei” przejął sam prezes. Widać, że nie może się odsunąć, przesunąć na pozycje które „kocha” ( wystartował i wygrał fotel prezesa, bo kocha żeglarstwo, jak mówił na Sejmiku ). I to wystarczyło. Nie wychodzi mu więc zmiana roli. Nie przysłał Mateusza i HP Grupę, żeby się pokazali i wypowiedzieli, choćby do uczestników. Jedźcie bezpiecznie do swoich domów. Wszystko teraz będzie obstawiał nowy prezes bo kocha żeglarstwo, dlatego postarał się wygrać rywalizację o fotel prezesa i nie zrewanżować się Wiesławowi Kaczmarkowi, za oszczędzanie go przed usunięciem z PZŻ za nieskuteczną i nonszalancką działalność na dotychczasowych stanowiskach, przez 16 lat. To co może mu przynosić wzrost popularności i nie kompromitowania się przed kastą patrzącą mu na ręce, to będzie twardo pilnował.
A teraz ważne doświadczenie z dziedziny metafizyki .

Jak dostrzec iskierkę ( gwiazdkę) na tle jasnego nieba?
Nie można. Trzeba czekać np. do nocy.
Dlatego prezes zgasił światło. I to pomogło. I „dostrzegł iskierkę nadziei”.
Aż się chce płakać. To największy strateg, dwa. Jest w tym świetny, z całym szacunkiem. Kto by pomyślał.
Oby się znów nie pomylił!
Bo żal mi polskiej młodzieży.

Trener Kajetan Glinkiewicz

Czytajcie mnie na dwóch blokach tematycznych:
1.Jak żeglować szybko oraz
2. Blaski i cienie pod żaglami

Dodaj komentarz

Adres elektroniczny nie będzie publicznie widoczny.

*

*